Christopher Ruocchio, Imperium Ciszy, recenzja



Minęło sporo czasu od mojej ostatniej recenzji. Wrzesień i początek października wypełniły mi praca oraz obowiązki ogrodniczo-sadownicze. Swój wolny czas poświęciłem czytaniu debiutanckiej powieści amerykańskiego pisarza Christophera Ruocchio Imperium Ciszy. Jest to pierwszy tom cyklu Pożeracz Słońc. Książka liczy 724 strony, podzielona została na 77 rozdziałów, na jej końcu znajduje się indeks postaci oraz informacje dotyczące rodzin i planet, których historię poznać można na kartach powieści.
Na pierwszych kartach powieści Ruocchio czytelnik doznaje dużego szoku. Otóż główny bohater Hadrian Marlowe wita się z nim siedząc w celi więziennej, gdzie w oczekiwaniu na egzekucję postanawia spisać historię swego życia. Nie dowiadujemy się bezpośrednio, co stało się powodem jego uwięzienia, lecz w miarę zagłębiania się w fabułę dzieła przekonujemy się, iż w przeszłości dokonał wspaniałych czynów, jak i dopuścił się przerażających zbrodni, za które otrzymał przydomek „Pożeracza słońc” - „Nawet teraz, po tylu stuleciach, tylu rzeziach, po śmierci jednego słońca i wybiciu całego gatunku, po całym dobru i złu, jakiego się dopuściłem, i jakie uczyniono w moim imieniu oraz w imię rodzaju ludzkiego, ta właśnie chwila zdaje się prawdziwa” (s. 574).
Niestety książka nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Nie brak tu długich opisów i dialogów, które nie wnoszą wiele do rozwoju fabuły. Również główny bohater ukazany został jako nudny, melancholijny i niezdecydowany młody arystokrata, który na dobrą sprawę sam nie wie, czego chce od życia. Koleje losu sprawią, iż przyjdzie mu całować hrabianki, przelewać krew na arenie ku uciesze tłumu, jak również wieść przygnębiające życie żebraka.
Niewątpliwym atutem dzieła jest świat wykreowany przez autora. Żywo przypomina czasy starożytności i średniowiecza tylko przeniesione w przestrzeń kosmiczną. Nie brak tu imperatorów twardą ręką rządzących swymi włościami, bezdusznych i brutalnych feudalnych władców, inkwizytorów specjalizujących się w zadawaniu bólu, duchownych gotowych zmusić ludzi do modłów, centurionów wiodących legiony do walki z wrogiem. Elementy te sprawiają, iż czytelnik z każdym kolejnym rozdziałem coraz głębiej zapuszcza się w tę kosmiczną rzeczywistość. Na kartach książki znaleźć można wiele interesujących życiowych cytatów, które prowokują czytelnika do głębszej refleksji, jak chociażby „Człowiek człowiekowi wilkiem, ale dla istot nieludzkich smokiem”(s. 467). Jest to odniesienie do brutalności, z jaką ludzie obchodzili się z istotami pozaziemskimi obdarzonymi inteligencją znajdujących się na znacznie niższym poziomie cywilizacyjnym, a sprowadzonych do roli niewolników. Mnie osobiście najbardziej zapadły w pamięci rozdziały ukazujące inkwizytorów wymuszających zeznania na pojmanym obcym.
Warto również pochwalić autora za tytaniczną pracę, jaką włożył w stworzenie licznych cytatów w przeróżnych językach mieszkańców odległych planet. Nie są to tylko pojedyncze słowa, a zdania, co dodatkowo ubarwia opowieść. Chciałbym również pochwalić Krzysztofa Rychtera i wydawnictwo Rebis za projekt okładki utrzymany w kontekście fabuły powieści.
Będąc jednak szczerym, Imperium Ciszy nie należy do łatwych lektur, przede wszystkim ze względu na styl pisarski autora oraz wspomniane wyżej zbyt długie opisy i dialogi. Warto również dodać, iż sam tytuł zaledwie jeden raz pojawia się na kartach powieści i nijak ma się do tego, co serwuje nam autor. Mam jednak wrażenie, iż Imperium Ciszy to w rzeczywistości „cisza przed burzą”, czyli tym, co ukazane zostanie nam w kolejnych częściach cyklu. Mimo, iż momentami miałem duże problemy, aby przebrnąć z rozdziału do rozdziału na pewno chciałbym poznać dalszą historię Hada i poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego otrzymał przydomek „Pożeracza słońc”.



Chciałem również podziękować wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego książki Christophera Ruocchio Imperium Ciszy.


Zdjęcie pochodzi z prywatnej kolekcji autora bloga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz