Krzysztof Banach, Człowiek w chmurze, recenzja

 


Autor: Krzysztof Banach

Tytuł: Człowiek w chmurze

Wydawnictwo: Wydawnictwo NowoCzesne

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 151

Moja ocena: 9/10



„Człowiek w chmurze” to debiutancka powieść historyka Krzysztofa Banacha, historyka badającego dzieje polskich Żydów, łącząca w sobie elementy dystopii, science fiction i cyberpunku. Bohaterem książki jest Bruno Krause, trzydziestokilkuletni mężczyzna pracujący w dużej korporacji. Od wielu miesięcy zmaga się z wypaleniem zawodowym i depresją związaną z odejściem jego żony Marli, którą bardzo kocha. Kolejne dni zlewają mu się w jedno, nie potrafi zmobilizować się do spotkania z innymi ludźmi czy nawet do posprzątania mieszkania.

Pewnego dnia budzi się na podłodze w opuszczonej cukierni swojego zmarłego wuja. W lokalu czeka na niego Justin Reeves, wysłannik super inteligentnej cywilizacji z odległej galaktyki. W zamian za pomoc w pewnym eksperymencie, Bruno otrzymuje nagrodę w postaci własnego klona, który ma wszystkie jego wspomnienia i wiedzę, a do tego potrafi w maksymalny sposób wykorzystać potencjał fizyczny i intelektualny swojego pierwowzoru.

Wbrew pozorom, głównym wątkiem książki nie jest nawiązanie kontaktu między obca cywilizacją, a przeciętnym przedstawicielem naszego gatunku, lecz studium natury człowieka żyjącego w post apokaliptycznym świecie, w którym liczą się pieniądze, używki i kontrolowanie życia innych. Krause to człowiek "stworzony" na swoje czasy. Nie ma ambicji, jest leniwy i szuka wymówek by usprawiedliwić swoją życiową porażkę i utratę żony. Pojawienie się "Drugiego" klona w jego życiu eliminuje potrzebę chodzenia do pracy i zarabiania pieniędzy oraz daje mu szansę na uporządkowanie swojego życia i doprowadzenie ciała i umysłu do formy. Nowa sytuacja zmusza Brunona do krytycznego spojrzenia na swoje życie i wzięcia za nie odpowiedzialności.

„Człowiek w chmurze” to powieść, która wciągnęła mnie od pierwszego rozdziału i trzymała w napięciu do samego końca. Zarówno stylistycznie, jak i pod względem konstrukcji fabuły, książka jest bardzo solidnie i przemyślanie napisana. Każda z postaci, pierwszo czy drugoplanowa, wnosi coś ważnego do historii i wpływa na jej zakończenie. Książka pełna jest symboliki i nawiązań do Biblii, historii najnowszej i dzieł popkultury. Najciekawszy był opis świata, w którym przyszło żyć Bruno. Po przerażającej III wojnie światowej, użyciu broni nuklearnej i niemal powszechnym blackoutcie, ludzkość została zmuszona do życia w miastach-państwach, w których władzę sprawowały niepodzielnie największe korporacje i powiązani z nimi ludzie władzy oraz sekty religijne. Przypominało mi to połączenia świata znanego z „Alei Potępienia” Rogera Zelaznego i „Łowcy Androidów” Ridleya Scotta. Bardzo ciekawie został przedstawiony turniej szachowy połączony z piciem alkoholu za każdym zbiciem pionka przeciwnika. Efektem tego rodzaju zabaw był kaca morderca, którego Krauze poznał następnego dnia. Był to dla mnie jeden z najzabawniejszych fragmentów historii. Podsumowując „Człowiek w chmurze” autorstwa Krzysztofa Banacha to znakomita powieść, która moim zdaniem wprowadza pewien powiew świeżości do literackiego świata science fiction.

 

 

 

Bramy piekieł, recenzja

Bramy piekieł, recenzja

Tytuł: Bramy piekieł

Wydawnictwo: Wydawnictwo Łódzkie

Rok wydania: 161

Liczba stron: 163

Moja ocena: 7/10

Bramy piekieł” to liczący niespełna 200 stron zbiór jedenastu opowiadań grozy gotyckiej powstałych na przełomie XIX i XX wieku. Autorami poszczególnych tekstów są Bram Stoker, Henry James, Le Fanu,Roger Pater oraz inni. Każde z opowiadań ukazuje czytelnikom zgubne wpływy obcowania człowieka z siłami nadprzyrodzonymi tj. z duchami, zjawami i demonami. Miejscem akcji są zazwyczaj stare opuszczone domy, polany i lasy, o których sąsiedzi wola nie rozmawiać w obawie, że mogłoby to sprowadzić na nich nieszczęście. Lektura poszczególnych opowiadań to prawdziwa przyjemność, napięcie budowane jest powoli, czytelnik może poczuć atmosferę grozy i niepokoju.

Osobiście najbardziej podobały mi się dwa opowiadania „Opowieść o starych sukniach” Henrego Jamesa. Historia rywalizacji dwóch sióstr o względy mężczyzny i jego bogactwa. Opowieść ta bardzo żywo przypominała jedną z lektur szkolnych „Balladyna” Juliusza Słowackiego. Równie ciekawe było opowiadanie „W domku sędziego” Brama Stokera. Świetnie napisana, klimatyczna historia nawiedzonego domu, w którym pewien student niedowiarek postanawia spędzić noc, to jeden z najbardziej znanych motywów w literaturze grozy.

Podsumowując, „Bramy piekła” to bardzo dobry zbiór opowiadań grozy dla czytelników chcących przeczytać klimatyczne i zarazem mroczne opowieści o duchach, zjawach i demonach.

Tuk Folio, Yorim - Próba Medveh, recenzja

 

Tuk Folio, Yorim - Próba Medveh, recenzja

Autor: Tuk Folio

Tytuł: Yorim - Próba Medveh

Wydawnictwo: Sztaber-Sole

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 330

Moja ocena: 6/10

„Yorim. Próba Medveh” to debiutancka powieść autorstwa Andrzeja Rzegomskiego, który występuje jako Tuk Folio. Książkę można zakwalifikować jako utwór z gatunku heroic fantasy. Głównymi bohaterami są czterej chłopcy Yorim, Garwin i Fion, Delf, którzy decydują się wyruszyć w podróż do lasu Medveh, aby tam wziąć udział w jedynej w swoim rodzaju Wielkiej Próbie. Każda z drużyn otrzymuje flagę, która stanowi ich najcenniejszy artefakt i charakterystyczny znak. Członkowie zespołu, którzy zdobędą wszystkie chorągwie, zostaną poddani próbie, po której otrzymają najwspanialszą z nagród, możliwość zjedzenia owoców z drzewa Aldorian. Według legendy mają one magiczną moc, osoba która je zje, zostaje uleczona ze wszystkich chorób oraz otrzyma znamię na ciele dowodzące jej męstwu i odwadze.

Choć powieść skierowana jest głównie do młodszych czytelników, zawarte w niej przesłanie określiłbym jako uniwersalne. Bohaterowie zmagający się z przeciwnościami losu, zawiścią i wrogością ze strony innych uczestników próby, dowiadują się, czym jest przyjaźń, szacunek i zaufanie. Mimo że już na samym początku chłopcy ponoszą sromotną porażkę, wynikającą z ich naiwności i wiary w obowiązujące w czasie próby zasady, nie poddają się. Zmuszeni do ukrywania się przed napastnikami, poznają zasady przetrwania i walki. Bohaterowie zmagający się z przeciwnościami losu, zawiścią i wrogością ze strony innych uczestników próby, dowiadują się, czym jest przyjaźń, szacunek i zaufanie.

Ważnym elementem książki jest barwne i żywe przedstawienie przyrody, które nie nudzą, a potrafią zachwycić. Kolejną cechą powieści jest oprawa graficzna z kilkoma kolorowymi ilustracjami, które uprzyjemniają lekturę. Niestety powieść posiada pewne niespójności fabularne. Jednym z przykładów są nielogiczne decyzje podejmowane przez bohaterów. Przykładem mogą być tu nielogiczne decyzje, które przychodzi im podjąć. Zachowują się jak małe dzieci, które nie są przygotowane na czekające je trudności i zakładają, że otaczający ich świat zamieszkują wyłącznie dobrzy, uczciwi i szanowani ludzie. Niektóre dialogi również wymagają korekty, gdyż wydają się nieco sztuczne ze względu na słownictwo używane  przez bohaterów.

Podsumowując „Yorim. Próba Medveh” autorstwa Tuka Folio to książka skierowana głównie do nastoletnich czytelników, która w mojej ocenie może z powodzeniem wprowadzić młode osoby w literacki świat fantasy.

Dominika Gnatek-Niemczy, Propolis, recenzja

Dominika Gnatek-Niemczy, Propolis, recenzja

Autor: Dominika Gnatek-Niemczyk

Tytuł: Propolis

Wydawnictwo: Dom Horroru

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 160

Moja ocena: 8/10

„Propolis” to debiutancki zbiór opowiadań autorstwa Dominiki Gnatek-Niemczyk, reżyserki i scenarzystki filmów „Niezwykłe losy Zofii”, „Otwórz mi” i „Nie jesteś zły”.  Historie ukazane w książce łączą w sobie weird fiction, horror oraz elementy słowiańskiej mitologii. Cały zbiór składa się z dziesięciu utworów. Ich bohaterowie, mimo że nie znający się nawzajem, ukazani są w momentach dla siebie niezwykle trudnych,  pełnych silnych emocji i lęków. Narastające napięcie, obawa o przyszłość po rozstaniu z żoną, strach przed samotnością, wpływają na ich sposób postrzegania rzeczywistości, a przez to czyny, jakich się dopuszczają.

Lektura „Propolis” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Dominiki Gnatek-Niemczyk. Wszystkie historie napisane są pięknym, artystycznym stylem, który miejscami przypominał mi twórczość Wojciecha Guni. Poruszane w nich tematy są bardzo aktualne, a ich bohaterowie, są wszędzie wokół nas. Osobiście najbardziej podobało mi się opowiadanie pt. „Wizyta”. Jego bohaterem jest młoda dziewczyna, która od lat zmaga się z traumą, związana z osobą ojca, który stosował wobec rodziny przemoc i na każdym kroku był wobec niej krytyczny, czy nawet chamski. Podobnie jest w przypadku jej chłopaka, który nie potrafi okazać wdzięczności za jej miłość, przywiązanie i troskę o niego. Ciągłe obawy o przyszłość i strach przed samotnością, spychają dziewczynę na granicę między rzeczywistością i szaleństwem.

Podsumowując, „Propolis” to bardzo ciekawy i wciągający zbiór opowiadań weird fiction, jaki miałem okazję przeczytać w ciągu ostatnich lat. Mam nadzieje, że w niedalekiej przyszłości będę mógł przeczytać kolejne dzieło autorki, być może będzie to kilkusetstronicowa powieść. 

Trudi Canavan, Nowicjuszka, recenzja


Autor: Trudi Canavan

Tytuł: Nowicjuszka

Wydawnictwo: Galeria Książki

Cykl: Trylogia Czarnego Maga

Rok wydania: 2012

Liczba stron: 585

Moja ocena: 4/10

„Nowicjuszka” to drugi tom „Trylogii Czarnego Maga” autorstwa Trudi Canavan. Akcja powieści rozgrywa się kilka miesięcy po wydarzeniach znanych z pierwszego tomu „Gildia Magów”. Sonea – dziewczyna pochodząca ze slumsów – zostaje oficjalnie przyjęta w poczet nowicjuszy Gildii Magów. Ogromna ilość nauki, konieczność oswojenia się z nową sytuacją to nie jedyne problemy z jakimi musi się zmierzyć. Bardzo szybko dziewczyna staje się obiektem kpin i szykan ze strony rówieśników, pochodzących ze szlachetnych rodzin. W tym samym czasie młody mag Dannyl, otrzymuje w tajemnicy zadanie - zbadanie przeszłości Wielkiego Mistrza Akkarina, który wbrew prawu Gildii posiadł umiejętność władania czarną magią. 

Lektura „Nowicjuszki” była moim drugim spotkaniem z twórczością Trudi Canavan. Czytana przed laty „Gildia Magów” nie zapisała się niczym szczególnym w mojej pamięci. Dlatego też, gdy sięgałem po drugą część trylogii, nie miałem co do niej wygórowanych wymagań. Liczyłem na przyzwoicie skonstruowaną fabułę, napisaną w sposób lekki i dynamiczny. Niestety czas spędzony nad „Nowicjuszką” był dla mnie miejscami prawdziwą udręką. Historia przedstawiona w powieści jest niespójna i niedopracowana. Wiele kwestii przedstawionych w książce w ogóle nie jest ze sobą powiązanych, a fabuła wlecze się niczym walec drogowy na autostradzie.

Największym mankamentem książki jest jej główna bohaterka. Pomimo swojego ogromnego potencjału magicznego, wsparcia ze strony części magów oraz doświadczenia w posługiwaniu się nożem i walkach ulicznych, Sonea pozwala się gnębić, obrażać i poniżać przez młodszych od siebie uczniów. Jej działania są irracjonalne. Zamiast stawić czoła Reginowi i jego bandzie, wykorzystuje swój czas i energię, aby znaleźć sposób na ich uniknięcie, przekradając się tajnymi przejściami pod budynkiem gildii. W pewnym momencie, czytając po raz kolejny, o tym jak Regin dokucza Sonei, zacząłem mu kibicować, mając nadzieję, że w pewnym momencie posunie się tak daleko, że dziewczyna się "złamie" i da upust wzbierającemu w niej żalowi, na skutek czego komuś z prześladowców stanie się coś strasznego. Jeżeli tak powinna wyglądać bohaterka, która miała inspirować młodych czytelników, to jak dla mnie jest to jedno wielkie nieporozumienie.

Również źle przedstawia się postać Rothena, opiekuna i przyjaciela Sonei. Ten dojrzały mag, naukowiec i wykładowca w Gildii Magów, nie reaguje, nie tylko na poniżanie swojej podopiecznej, ale także na plotki rozsiewane na temat jego rzekomego z nią romansu. Podkreślanie na każdym kroku, iż podjęcie radykalniejszych działań względem prześladowców, mogłoby sprowadzić na dziewczynę jeszcze więcej cierpienia, wydaje się nielogiczne. To samo tyczy się drugiego z bohaterów Danyla, który podążając śladami przeszłości Akkarina, mógł wprowadzić elementy grozy, intrygi i tajemnicy do całej historii. W jego wypadku autorka zdecydowała się skupić uwagę czytelników  na relacji LGBT, który nie wnosi niczego do fabuły książki. Śledząc jego podróż, czytelnik jest nieustannie zasypywany różnego rodzaju moralizatorskimi tekstami, mówiącymi o tym, jaki świat jest niesprawiedliwy i ludzie bywają okrutni względem innych. Przy czym w książce nie ma ukazanej choćby jednej sytuacji, w której osoby homoseksualne były, w jakikolwiek prześladowane.

Podsumowując, „Nowicjuszka” to powieść nie dla każdego. Jej lektura nie była dla mnie szczególnie przyjemna, ze względu na niedopracowaną fabułę i bohaterów, których zachowanie było dla mnie nielogiczne. Myślę jednak, że każdy powinien wyrobić sobie sam zdanie na jej temat. 

Mariusz Gładzik, Zapach prochu i lawendy, recenzja

Mariusz Gładzik, Zapach prochu i lawendy, recenzja

Autor: Mariusz Gładzik

Tytuł: Zapach prochu i lawendy

Wydawnictwo: Novae Res

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 404

Moja ocena: 9/10

„Zapach prochu i lawendy” to jedna z tych powieści, której fabuła, bohaterowie i poruszane problemy potrafią na długo zapisać się w pamięci czytelnika. Na kartach swojej powieści Mariusz Gładzik przedstawia czytelnikom historię swojego dziadka Józefa, który urodził się na Wołyniu. Choć jego rodzina była bardzo biedna, jej członkowie darzyli się miłości i szanowali. Mieszkając w małej wsi na wschodzie II Rzeczpospolitej, od najmłodszych lat uczył się pracy, wpajano mu szacunek dla wszystkich ludzi bez względu na ich narodowość, czy status społeczny. Mimo wielu dramatycznych przeżyć chłopiec odznaczał się pogodą ducha oraz życzliwością do ludzi i zwierząt. Bardzo duży wpływ na jego życie miała Marusia, dziewczyna narodowości ukraińskiej, którą poznał w okresie dzieciństwa. Z biegiem lat przyjaźń przerodziła się w miłość między nimi. Życie zakochanych uległo zmianie, gdy w 1939 roku wybuchła II wojna światowa, a ich mała ojczyzna padła łupem Sowietów. Dla Józefa, jego rodziny i przyjaciół przyszły bardzo trudne czasy, gdy wartości i zasady, w jakich się wychowali i w które wierzyli, zostały wystawione na ciężką próbę.

Lektura „Zapachu prochu i lawendy” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Mariusza Gładzika. Sięgając po nią, liczyłem na dobrze napisaną beletrystykę historyczną, poruszającą tematykę dwudziestolecia międzywojennego i II wojny światowej. Oprócz przedstawienia historii dziadka autora, książka porusza bardzo złożone tematy, takie jak przedwojennych relacji polsko-ukraińskich, rzezi wołyńskiej, służby Polaków w Armii Ludowej oraz pojednania między Polakami, Ukraińcami i Niemcami. Moim zdaniem tym, co wyróżnia tę książkę, jest piękny i żywy język, jakim została napisana. Autor, korzystając ze wspomnień dziadka oraz wiedzy historycznej, bardzo szczegółowo przedstawia realia życia mieszkańców wołyńskiej wsi w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ważnym elementem historii są zmiany, jakie zachodzą w mentalności ludzi w okresie okupacji niemieckiej i nadejścia Armii Czerwonej.

Jedynym elementem książki, który moim zdaniem powinien zostać zmieniony, jest zakończenie książki. Rozciąganie go do prawie stu stron jest moim zdaniem niepotrzebne. Mimo to „Zapach prochu i lawendy” to książka wyjątkowa, dająca do myślenia i pozostająca w pamięci na długo.


Adrianna Biełowiec, Gen 56, recenzja

 

Adrianna Biełowiec, Gen 56, recenzja

Autor: Adrianna Biełowiec
Tytuł: Gen 56
Wydawnictwo: Wydawnictwo Książkowe HM
Rok wydania: 2023
Liczba stron: 140

Moja ocena: 8/10

 

Najnowsza powieść Adrianny Biełowiec pt. „Gen 56” zabiera czytelników do niedalekiej przyszłość, do świata, w którym toczy się IV wojna światowa. Aksel Sikora szeregowy żołnierz w armii europejskiej dopuszcza się poważnego przestępstwa, za które ma trafić na lata do więzienia. W związku z popełnionym czynem otrzymuje propozycję nie do odrzucenia. Może gnić w więzieniu albo zostać „ochotnikiem” w niebezpiecznej misji kolonizacyjnej na odległą planetę. Jak nie trudno się domyślić chłopak decyduje się zaryzykować i wyruszyć na podbój odległych światów. Po przebudzeniu ze stanu hibernacji odkrywa, że członkowie misji nie żyją, a on jest ostatnim ocalałym. Szukając drogi do domu, trafia prosto do dżungli pełnej krwiożerczych roślin, stworów i straszliwych hybryd łaknących ludzkiej krwi.

„Gen 56” to moje drugie spotkanie z twórczością Adrianny Biełowiec. W zeszłym roku miałem okazję przeczytać inną jej książkę „Mroczna strona Forkisa” i przyznam, że zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Choć „Gen 56” to powieść sciecne fiction z elementami bio pubku i postapo nie jest ona przesiąknięta terminami naukowymi, dzięki czemu czyta się ja bardzo lekko i szybko. Mimo tragicznego położenia (sam na obcej planecie) Axel tryska humorem i optymizmem, w myśl zasady „jakoś to będzie”. Opisy stworzeń zamieszkujących planetę są bardzo plastyczne i nie odbiegają od tego, co widać na okładce książki. Jedynym mankamentem książki jest jej objętość. Niestety 140 stron to niewiele jak na historię z takim potencjałem. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w przyszłości ukażą się kolejne książki z tego uniwersum.

Podsumowując, najnowsza powieść Adrianny Biełowiec pt. „Gen 56”, to pełna humoru powieść science fiction, pełna elementów postapo i bio punku. Osobiście bardzo mi się podobała i polecam ją wszystkim fanom gatunku.

Franciszek M. Piątkowski, Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia, recenzja

 

Franciszek M. Piątkowski, Trzej maszkaronowie, czyli legendarna komedia, recenzja

Autor: Franciszek M. Piątkowski

Tytuł: Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia

Cykl: Marek Lichocki

Wydawnictwo: SelfPublishing

Ilość stron: 162

Rok wydania: 2024

Moja ocena 9/10

„Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia”, to siódma książka w dorobku znanego lubelskiego adwokata-pisarza Franciszka Marka Piątkowskiego. Tym razem bohaterami jego książki są Witek, Bezmir i Radosław, czyli trzej maszkaronowie. W związku z wyjazdem Lichockich na zasłużone zagraniczne wakacje, obowiązek pilnowania porządku w Lublinie spada na pomocników Widzącego, którzy jak nietrudno się domyślić, błyskawicznie popadają w wielkie tarapaty. W trakcie siedzenia na kamieniu nieszczęścia dopuszczają się znieważenia dwóch groźnych demonów Biedy i Nędzy, które w ramach ich ukarania sprowadzają na Jawię, iście „legendarną” apokalipsę.

 Na terenie całego kraju zaczynają grasować stwory i bohaterowie znani z polskich legend. W stolicy złota kaczka dokonuje napadów na parkometry i niewinnych przechodniów. W Krakowie Smog zatruwa atmosferę swoimi wyziewami, a pewien durny szewc przygotowuje broń masowej smoko-zagłady. Nie lepiej jest na Śląsku, gdzie Wirwidom próbuje wszelkimi sposobami uśpić swego brata Waligurę. Za to w Lublinie… tam to już w ogóle dzieją się cuda. Bohaterowie zmuszeni są toczyć nierówny bój z rozmaitymi potworami, niczym Kevin sam w domu z włamywaczami. W obliczu tej legendarnej apokalipsy trzej maszkaronowie wzywają na pomoc Specjalny Oddział Stworów. W jego skład wchodzą topielica Bogna i dwa „błyskotliwe” wodniki Myślomysł i Miłomysł. Wiadomo takich dwóch, jak ich trzech, nie ma ani jednego.

Pod względem fabularnym, książka prezentuje się bardzo dobrze. Autor sprawnie wprowadza do swojej książki elementy humorystyczne, jak i anegdoty dotyczące współczesnej nam rzeczywistości. Najbardziej barwnym elementem książki były dla mnie dialogi i słowne potyczki prowadzone między bohaterami a wodnikami (org. „Serwerownia. Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, wersja wodników „Serowarnia. Niepuważnym wstęp wzbroniony”). Na uznanie zasługują również ilustracje pędzla Marty Żurawskiej, które idealnie obrazują i uzupełniają tekst książki. Jedynym mankamentem historii w mojej opinii jest do pewnego stopnia jej schematyczność. Brakowało też antagonisty, który w toku całej historii przeszkadzałby bohaterom w ratowaniu świata.

Podsumowując, najnowsza powieść Franciszka Piątkowskiego pt. „Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia” to pełna humoru powieść fantasy, przesycona elementami słowiańskiej mitologii i polskich legend. Osobiście bardzo mi się podobała i polecam ją wszystkim fanom gatunku.

 

Barbara Otwinowska, Zawołać po imieniu. Księga Kobiet- Więźniów Politycznych 1944-1958, recenzja

 

Barbara Otwinowska, Zawołać po imieniu. Księga Kobiet- Więźniów Politycznych 1944-1958, recenzja

Autor: Barbara Otwinowska

Tytuł: Zawołać po imieniu. Księga Kobiet- Więźniów Politycznych 1944-1958

Tom: 1 i 2

Wydawnictwo: Vipart

Rok wydania: 2003, 2008

Liczba stron: 391 + 444

Moja ocena: 10/10 


„Zawołać po imieniu. Księga kobiet – więźniów politycznych 1944-1956”, autorstwa Barbary Otwinowskiej, to dwutomowa praca naukowa, która przedstawia losy kilkudziesięciu kobiet, które w okresie stalinizmu odbywały długie wyroki więzienia. Bohaterkami książki są kobiety, często nastoletnie dziewczyny, które stały się ofiarami reżimu komunistycznego ze względu na swoją działalność niepodległościową lub antykomunistyczną. W każdym z tomów znajdują się fragmenty wspomnień więźniarek oraz ich sylwetki wraz ze zdjęciami.

Dzięki Barbarze Otwinowskiej czytelnik ma możliwość poznania historii kilkudziesięciu kobiet, które trafiły do więzień w Fordonie, Inowrocławiu, Mokotowie i Łodzi. Warunki panujące tam były nieludzkie – ciasnota, głód, okrutne przesłuchania z użyciem tortur, ale przede wszystkim rozłąka i brak kontaktu z rodziną. To wszystko stało się prawdziwą szkołą życia dla wielu z nich. Co najbardziej zaskakujące, mimo nieludzkiego traktowania i warunków, które urągają godności człowieka, nie straciły one hartu ducha. Starały się celebrować święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc, organizowały teatr, wspólne śpiewanie i wieczorki poetyckie, a także uczyły się od siebie nawzajem.

Czytając poszczególne historie, czytelnik może dowiedzieć się, czym była „wypiska”, co więźniowie otrzymywali w paczkach żywnościowych, jak wyglądała praca w więzieniu, jakie meble były w celach, a także co podawano na co dzień do jedzenia. Najbardziej zapadły mi w pamięć fragmenty wspomnień, w których skazane opisywały, jak przechodziły ciążę, poród, a następnie wychowywały dzieci w warunkach więzienia. Wspomnienia te są niezwykle przerażające i dają wiele do myślenia.

W mojej ocenie „Zawołać po imieniu. Księga kobiet – więźniów politycznych 1944-1956” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich osób interesujących się historią PRL oraz historią kobiet. Lektura tej książki była dla mnie ogromną przyjemnością, dlatego gorąco ją polecam.

Kamil Bednarek, Suicide Sp. z o.o., recenzja

 

Kamil Bednarek, Suicide Sp. z o.o., recenzja

Autor: Kamil Bednarek

Tytuł: Suicide Sp. z o.o.

Wydawnictwo: Wydawnictwo Książkowe HM

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 216

Moja ocena: 8/10

Jak wyglądać Piekło? Czy istnieje jego wiarygodny, wierny obraz? Zapewne nie, dlatego każdy indywidualnie może je sobie wyobrazić i wysnuć własną jego wizję. Kamil Bednarek w swojej najnowszej książce pt. „Suicide Sp. z o.o.” stworzył niezwykle oryginalną i pełną humoru wizję miejsca wiecznego potępienia, które jego zdaniem przypomina wielką korporację zarządzaną przez Szatana i podległe mu diabły. „Suicide Sp. z o.o.”, to połączenie komediodramatu i fantasy, napisane w formie sztuki teatralnej podzielonej na akty i sceny. 

Piekło przedstawione przez Kamila Bednarka to ogromna korporacja, w której pracownicy muszą dotrzymywać terminów, brać udział w licznych szkoleniach, przestrzegać przepisów BHP i dbać o dobro klientów. Praca ta nie tylko jest ciekawa, ale także przynosi różne korzyści, takie jak karta MultiSport, rodzinna atmosfera i znakomite dania, które można spożywać w opens peace. W tej firmie każdy klient – dusza – traktowany jest indywidualnie, a wymierzane mu kary są dobierane na podstawie jego życiowych doświadczeń, lęków i traum, których doświadczył. 

Książka jest satyrą, która wyśmiewa codzienne realia pracy w międzynarodowej korporacji, ale zawiera także nawiązania do współczesnej sytuacji politycznej. W poszczególnych scenach czytelnik poznaje historie klientów, którzy trafili do Piekła z powodu popełnienia samobójstwa. Nie jest to jednak tylko dzieło rozrywkowe. Przedmowa od autora oraz epilog zmuszają czytelnika do zastanowienia się nad problemami takimi jak depresja i związane z nią samobójstwa. Sam autor wyjaśnia, że do napisania tej książki skłoniły go własne doświadczenia z depresją. Jedynym mankamentem książki, moim zdaniem, są nieco zbyt długie monologi Ponurego Żniwiarza, które opóźniają rozwój wydarzeń. Swoją formą i pewną powtarzalnością niestety opóźniały rozwój wydarzeń. 

Podsumowując, najnowsza książka Kamila Bednarka pt. „Suicide Sp. z o.o.” to unikalna i prawdopodobnie jedyna polska powieść fantasy napisana w formie sztuki teatralnej. Polecam ją wszystkim fanom tego rodzaju literatury. 


Katarzyna Wierzbicka, Z magią jej do twarzy, recenzja

Katarzyna Wierzbicka, Z magią jej do twarzy, recenzja

 

Autor: Katarzyna Wierzbicka

Tytuł: Z magią jej do twarzy

Cykl: Między światami, Tom III

Wydawnictwo: Spisek pisarzy

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 519

Moja ocena: 10/10

 

„Z magią jej do twarzy” to trzeci tom cyklu „Między światami” autorstwa warszawskiej mistrzyni pióra, Katarzyny Wierzbickiej. Powieść nie tylko stanowi zamknięcie fantastycznej trylogii, ale również opowiada historię Agaty Filipiak, bohaterki, która zdobyła serca wielu czytelników, w tym również moje.

Dwa lata po wydarzeniach znanych z powieści „To nie jest kraj dla słabych magów”, Agata musi zmierzyć się z największym wyzwaniem, jakie los może postawić przed młodą zakochaną kobietą. Zbliżający się ślub z Bartkiem oznacza spotkanie z jego matką, Ludmiłą, oraz jej dwiema siostrami. Okazuje się, że przyszła teściowa jest jedną z najpotężniejszych i wpływowych wiedźm w stolicy, znana z rzucania miłosnych uroków i klątw. Nie jest zadowolona z faktu, że jej syn chce się związać z Agatą, która nie posiada magicznych umiejętności. Dodatkowo bohaterka zostaje wplątana w międzynarodową aferę z udziałem iskier i pół demonów, której stawką jest przyszłość świata. Swoistą wisienkę na torcie stanowią problemy zawodowe i rodzinne, z jakimi panna Filipiak musi się zmagać.

Sięgając po najnowszą powieść Katarzyny Wierzbickiej, „Z magią jej do twarzy”, zastanawiałem się, czym tym razem autorka mnie zaskoczy. Po znakomitych „Tajne przez magiczne” i „To nie jest kraj dla słabych magów”, moje oczekiwania względem tej lektury były bardzo wysokie. Muszę przyznać, że kończąc czytać „Z magią jej do twarzy”, czułem coś, co nazwałbym „czytelniczym moralnym kacem”. Z jednej strony powieść czytało mi się znakomicie, historią potrafiła wciągnąć od pierwszego do ostatniego rozdziału. Opisy były bardzo plastyczne, w dialogach nie brakowało akcentów humorystycznych. Główna bohaterka w końcu odnajduje wewnętrzną siłę i przechodzi przemianę z zahukanej popadającej w depresję woźnej z przedszkola, w odważną, znacznie bardziej pewną siebie panią młodszą bibliotekarkę. W książce pojawiał się twist, który zmieniał moją koncepcję i burzył domysły co do finału historii. Jednak to, co najbardziej zapadło mi w pamięć, to zakończenie. Przyznam, że nie spodziewałem się, że autorka zakończy historię Agaty w taki właśnie sposób. „Z magią jej do twarzy” to książka, w której znalazło się wszystko to, czego zawsze szukam i uwielbiam w tego rodzaju literaturze.

Podsumowując, najnowsza powieść Katarzyny Wierzbickiej, „Z magią jej do twarzy”, to powieść fantasy, stanowiąca znakomite zwieńczenie trylogii „Między światami”. Polecam ją wszystkim fanom tego gatunku.

Marcin Halski, Kres Zaślepionych, recenzja

 

Marcin Halski, Kres Zaślepionych, recenzja

Autor: Marcin Halski

Tytuł: Kres zaślepionych

Cykl: Zaślepieni, Tom II

Wydawnictwo: Wydawnictwo HM

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 298

Moja ocena: 9/10

 

„Kres Zaślepionych” to drugi tom cyklu „Zaślepieni” autorstwa Marcina Halskiego. Książka jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń znanych z „Czasu Zaślepionych”. Po zniszczeniu laboratorium, bohaterowie zostają rozdzieleni. Soni oraz Nieznajomy wzięci w niewolę trafiają do podziemi stolicy Królestwa Walmii, gdzie są poddawani torturom i okrutnym przesłuchaniom. Dziewczyna spodziewa się dziecka, dlatego też król planuje przeprowadzenie na nim szereg eksperymentów, które mogą pomóc w stworzeniu leku na zaślepienie. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że zniszczenie osady pól zaślepionych sprawiło, że hordy zaślepionych wyruszyły w stronę stolicy, łaknąc ludzkiej krwi. Położenie dziewczyny wydaje się beznadziejne, jednak w twierdzy poza nią przebywa jeszcze jeden więzień, który mimo zaawansowanego wieku nie uległ przemianie w zaślepionego.

Marcin Halski w swojej najnowszej książce, ukazuje czytelnikom genezę i okoliczności, w jakich doszło do powstania zaślepienia oraz jak ludzie starali się z nim walczyć. Książka napisana jest w sposób dynamiczny, a opisy są bardzo plastyczne. Ważnym elementem historii są jej bohaterowie, niektórzy z nich są inspirujący, wrażliwi i waleczni, jak Soni, drudzy zaś chciwi i okrutni, jak władca Walmii. Wszyscy oni jednak przeżywają różne moralne rozterki, targają nimi bardzo silne uczucia, chcą przewyższyć swoich przodków. Czytając „Kres Zaślepionych”, odniosłem wrażenie, że autor w pewnej mierze inspirował się zarówno książką, jak i filmem „Planeta małp”. Związane było to przygodami i społecznościami, z jakimi zetknęli się główni bohaterowie. Na wyróżnienie zasługuje również zakończenie książki, pozostawiające czytelnika w niemałym osłupieniu i pozwalające snuć domysły, jak historia potoczy się dalej.

Podsumowując, „Kres Zaślepionych” to udana kontynuacja pierwszej części cyklu „Zaślepieni”. Powieść utrzymuje bardzo wysoki poziom, dzięki czemu czyta się bardzo dobrze. Polecam ją wszystkim fanom literatury science fiction.

Weronika Szelęgiewicz, Na tropie baśniostworów, recenzja

 

Weronika Szelęgiewicz, Na tropie baśniostworów, recenzja

Autor: Weronika Szelegiewicz

Tytuł: Na tropie baśniostworów

Wydawnictwo: Wydawnictwo HM

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 116

Moja ocena: 9/10


Diabnielątko i Diabniołeczek to bohaterowie najnowszej książki Weroniki Szelęgiewicz pt. „Na tropie baśniostworów”. Urodzeni w niebie dwaj bracia bliźniacy, obdarzeni unikatowymi mocami pochodzącymi zarówno od aniołów, jak i diabłów, otrzymują od Archanioła Gabriela szereg zadań, które mają ocalić świat przed potworami, oraz nakłonienie ich do zmiany zachowania. Wśród nich znajdują się m.in. Dracula, potwór Frankenstein, duch złego pirata.

Każda z pięciu historii zabiera czytelnika w podróż po krajach Europy Środkowej i Południowej. W Transylwanii poznamy bliżej postać króla wampirów Draculi. Spacerując ulicami Pragi, odkrywamy historię żyjących tam przed wiekami społeczności żydowskiej. Ciesząc się słońcem na chorwackich plażach, posłuchamy morskich opowieści pewnego pirata i jego skarbu.

Lektura „Na tropie baśniostworów” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością pani Weroniki Szelęgiewicz. Dzięki tej publikacji mogłem zafundować sobie i moim bliskim, niezwykłą podróż do świata legend i baśni i to bez wychodzenia z domu. Każda z pięciu historii poświęcona jest jednej baśniowej bądź literackiej postaci, o której zwykle można przeczytać na łamach powieści grozy. Mimo to zostały one przedstawione wyjątkowo pozytywnie i zrozumiale dla młodszych czytelników. Każda z opowieści porusza problemy istotne z perspektywy czasów, w jakich obecnie żyjemy m.in. zanieczyszczenie środowiska, tolerancja, walka ze stereotypami, ponoszenie konsekwencji za swoje czyny.

To, co charakteryzuje tę publikację to bogactwo zdjęć, przedstawiających opisywane w niej miejsca, oraz bardzo dużo informacji z zakresu historii, kultury, obyczajów, geografii związanych z miejscami, w których toczy się akcja.

Jedynym minusem książki – w mojej ocenie – były imiona głównych bohaterów. Czytając na głos o przygodach Diabniołeczka i Diabnielątka, często miałem problem z wymawianiem ich imion, szczególnie gdy znajdowały się w jednym zdaniu, wówczas powstawał niezrozumiała zbitka słowna.

Podsumowując, najnowsza książka Weroniki Szelęgiewicz pt. „Na tropie baśniostworów” to zbiór pięciu historii o baśniowych stworach, którą mogę polecić zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom. Szczególnie polecam tę książkę do wspólnego rodzinnego czytania.

Jarosław Dobrowolski, Dziwny Zachód, recenzja


Jarosław Dobrowolski, Dziwny Zachód, recenzja

Autor: Jarosław Dobrowolski
Tytuł: Dziwny Zachód
Wydawnictwo: Sinister Project
Rok wydania: 2023
Liczba stron:510
Moja ocena: 11/10

Najnowsza książka Jarosława Dobrowolskiego pt. „Dziwny Zachód” to połączenie westernu, fantasy i powieści grozy w klimacie H. P. Lovecrafta. Akcja toczy się w Stanach Zjednoczonych Ameryki kilka lat po zakończeniu wojny secesyjnej. Pewnego słonecznego dnia, w saloonie dochodzi do spotkania Clivea K. Phillipsa oraz Morrisa M. Swithena. Pierwszy z nich to łowca nagród, parający się badaniem i dokumentowaniem zjawisk nadprzyrodzonych, drugi to młody awanturnik i koniokrad, który zarabia na życie grą w karty. Ich spotkanie to początek niezwykłej, magicznej i mrocznej przygody, pełnej strzelanin, politycznych gier, indiańskiej magii i potworów rodem z najgorszych koszmarów.

„Dziwny Zachód” to powieść pod wieloma względami wyjątkowa i oryginalna, wciągająca czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Autor z prawdziwym pietyzmem zadbał o szczegółowe i bardzo plastyczne oddanie świata i klimatu XIX-wiecznego Teksasu. Napisana jest w sposób przemyślany, wszystkie wątki pasują do siebie, finalnie tworząc spójną całość. Jak na rasowy western przystało, nie brak strzelanin, pościgów, grania w karty, panienek z saloonu i pijanego Indianina. W książce znaleźć można liczne akcenty humorystyczne, które pozwalają rozładować niekiedy napiętą atmosferę, związana z rozlicznymi przygodami konfliktami, jakie przeżywają bohaterowie.

Osobiście najbardziej zapamiętam tę książkę ze względu na jej bohaterów. Zarówno Clive, Morris, Doc Martin, Cherie, czy pułkownik Wilson to postaci niezwykle oryginalne, jak i ze wszech miar wyjątkowe. Niektóre z nich można lubić, śmiać się z ich perypetii, innymi można gardzić i życzyć jak najgorzej. Jednak każda z nich wprowadza unikatowy element do tej opowieści. Na wyróżnienie zasługuje również bardzo logiczny system magiczny, który Jarosław Dobrowolski przedstawił w swojej książce. Ważnym elementem są również nawiązanie do takich dzieł jak „Mroczna Wieża” oraz uniwersum Wielkich Przedwiecznych H. P. Lovecrafta.

Podsumowując, „Dziwny Zachód” autorstwa Jarosława Dobrowolskiego to książka ze wszech miar wyjątkowa i oryginalna, łącząca w sobie elementy klasycznego westernu, powieści fantasy i horroru. Książkę polecam wszystkim miłośnikom literatury.

 

Karl E. Wagner, Pajęczyna utkana z ciemności, recenzja

Karl E. Wagner, Pajęczyna utkana z ciemności, recenzja


 Autor: Karl E. Wagner

Tytuł: Pajęczyna utkana z ciemności

Cykl: Kane

Wydawnictwo: Phantom Press

Rok wydania: 1991

Liczba stron:194

Moja ocena: 7/10

„Pajęczyna utkana z ciemności” to pierwszy tom cyklu „Kane” autorstwa Karla Edwarda Wagnera. Głównym bohaterem książki jest Kane, nieśmiertelny rudobrody wojownik-czarodziej, który od wieków podróżuje po świecie, wszczynając wojny i mordując tych, którzy mieli pecha stanąć mu na drodze. Jego kolejna wielka przygoda rozpoczyna się, gdy do jaskini, w której się ukrywa, przybywa Imel, wysłannik  okaleczonej przed laty  królowej Efrel. Władczyni w zamian za poprowadzenie jej floty morskiej przeciwko Cesarstwu i pomoc w dokonaniu zemsty, obiecuje mu nagrodę w postaci wolnego królestwa wydzielonego z jej włości. Zadanie pokonania potężnego wyspiarskiego cesarstwa wydaje się niemożliwe, jednak Efrel ma po swojej stronie potężnych sojuszników z innych światów i ich machiny wojenne z odległej przeszłości.


Pierwszy tom cyklu „Kane” to powieść łącząca w sobie elementy heroic fantasy, dark fantasy i future fantasy. W książce można dostrzec elementy i symbole zaczerpnięte zarówno z Biblii, jak i mitologia Cthulhu H.P. Lovecrafta. Pojawiające się w powieści intrygi oraz zwroty wydarzeń pozwalają czytelnikowi śledzić losy głównego bohatera z nie słabnącym zainteresowaniem. Pod względem fabularnym książka napisana jest bardzo solidnie i w sposób przemyślany. Wszystkie elementy zgrabnie do siebie pasują, tak iż trudno jest się do czego przyczepić. Bardzo dużo uwagi autor poświęcił na plastyczne przedstawienie morskich bitew i pojedynków toczonych przez Kanea. Niestety książka nie należy do lektur łatwych, głównie ze względu na styl, który niestety jest toporny. Być może jest to wynik pośpiesznego tłumaczenia. Również wydanie z 1991 roku od Phantom Press nie zachęca do sięgnięcia po lekturę. Czcionka jest mała, odstępy między wierszami bardzo wąskie. Mimo tych uwag oceniam książkę bardzo pozytywnie i być może w niedalekiej przyszłości, przeczytam inne książki z tego cyklu.

Podsumowując. Powieść Karla Edwarda Wagnera „Pajęczyna utkana z ciemności” to przykład powieści fantasy skierowanej głównie do męskiego grona czytelników. Osobiście bardzo mi się podobała i polecam ją wszystkim fanom gatunku.

Alvin Schwartz, Kolejne upiorne opowieści po zmroku

Alvin Schwartz, Kolejne upiorne opowieści po zmroku


Autor: Alvin Schwartz
Tytuł: Kolejne upiorne opowieści po zmroku
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2020
Liczba stron:152
Moja ocena: 5/10

„Kolejne opowieści po zmroku” autorstwa Alvina Schwartza, to trzeci tom - i zarazem ostatni - zbioru „Upiorne opowieści po zmroku”. Został on wydany w Polsce w 2020 roku. W zbiorze po raz kolejny znalazło się dwadzieścia pięć krótkich historii, fragmentów piosenek i wierszy, liczących od jednej do sześciu stron. Historie utrzymane są w konwencji opowiadań, które można snuć przy ognisku lub wieczorem, gdy zapadnie już zmrok. Autor czerpał inspiracje z folkloru, indiańskich wierzeń i legend miejskich. W poszczególnych opowiadaniach można spotkać duch, zjawy, potwory, morderców, oraz zwierzęta posiadające ludzkie cechy. Na końcu książki znajdują się uwagi, źródła i bibliografia, za  których pośrednictwem czytelnik może poznać okoliczności, w jakich powstała dana historia.

Mimo iż moje oczekiwania względem tego zbioru nie były szczególnie wygórowane, niestety srodze się zawiodłem. Żadna z historii nie wywołała u mnie strachu, lęku czy chociażby gęsiej skórki. Na szczęście książka nie jest długa i szybko udało mi się ją przeczytać. 

Podsumowanie

„Kolejne upiorne opowieści po zmroku” to zbiór krótkich opowiadań z nutką grozy. Zaznajomienie się z nimi polecam wszystkim tym czytelnikom, którzy mają młodsze, niesforne rodzeństwo i chcieliby je od czasu do czasu trochę postraszyć. 

Konrad Możdżeń, Chodź ze mną, recenzja

Konrad Możdżeń, Chodź ze mną, recenzja

 Autor: Konrad Możdżeń
Tytuł: Chodź ze mną
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 530
Moja ocena: 8/10

Wrocław to jedno z największych i najszybciej rozwijających się miast współczesnej Polski. Pełne zabytków które sto lat temu były świadkami makabrycznych zbrodni i aktów profanacji. Dariusz Drzewiecki, znany wrocławski restaurator, decyduje się na zakup starego budynku Nowej Giełdy, w którym przed II wojną światową mieściła się prestiżowa restauracja „Goldenes Kalb”, w której salach bawiła się śmietanka towarzyska Breslau. Wkrótce właściciel lokalu, jego pracownicy oraz ekipa remontowa stają się świadkami niezwykłych, przerażających wydarzeń, które coraz bardziej wpływają na ich zachowania i popychają ich ku obłędowi. Sytuacja staje się jeszcze gorsza, gdy Drzewiecki odkrywa ukryte za ścianą pomieszczenie, do którego wejście z jakiegoś powodu zostało zamurowane.

„Chodź ze mną” to książka, która za sprawą mrocznej okładki i tytułu wypisanego szwabachą, potrafi przyciągnąć uwagę fanów literatury grozy.  W środku można znaleźć mroczny, momentami klaustrofobiczny horror, którego akcja toczy się wokół nawiedzonego lokalu, w centrum Wrocławia. Konrad Możdżeń snuje swoją opowieść bardzo powoli. Pozwalając czytelnikowi odkrywać prawdę o przeszłości „Goldenes Kalb” na podstawie umiejętnie ukrytych w tekście wskazówek i fragmentów dziennika pewnego rzeźnika.


Ważnym elementem opowieści są jej bohaterowie. Każdy z nich, inaczej odczuwa to, co dzieje się w restauracji, jedni powoli popadają w szaleństwie, inni rozpamiętują dawno przeżyte traumy, pogrążają się w użalaniu się nad sobą. Ten właśnie element w całej książce podobał mi się najbardziej.

Najsłabszym elementem książki jest jej zakończenie. Moim zdaniem zbyt długie i zawierające lakoniczne wytłumaczenie przyczyn, dlaczego niektóre osoby pracujące w restauracji były bardziej a inne mniej podatne na opętanie przez Zło. Dla mnie wskazany przez autora klucz do zrozumienia tej zależności jest mało przekonujący.

Podsumowanie

Debiutancka powieść Konrada Możdżenia pt. „Chodź ze mną” to książka, która w pełni zasługuje na miano hororu. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora ale, jestem pewien, że nie ostatnie.