Herbert George Wells, Wyspa doktora Moreau, recenzja


Tytuł: „Wyspa doktora Moreau

Autor: Herbert G. Wells 

Wydawnictwo: Alfa

Ilość stron: 176
Rok Wydania: 1988

Ocena: 7/10


Sylwetki kultowego i znanego na całym świecie angielskiego pisarza Herberta G. Wellsa nie trzeba przedstawiać żadnemu czytelnikowi. Znany jest on również pasjonatom kina, głównie ze względu na fakt, iż w oparciu o jego książki powstały takie filmy jak: Wehikuł czasu, Niewidzialny człowiek, Wyspa doktora Moreau czy Wojna światów.
Na widoczny na grafice egzemplarz książki natrafiłem kilka miesięcy temu na półkach jednego z warszawskich antykwariatów. Decyzje o jej zakupie podjąłem bardzo szybko. Wpływ miała na to nie tylko sława Wells'a lecz również fakt, iż bardzo lubię jej ekranizację z 1996 r. w reżyserii John'a Frankenheimer'a (1). Lektura liczy 175 stron i została wydana przez wydawnictwo Alfa.

Fabuła Książki
Na kartach powieści Wells'a poznajemy głównego bohatera powieści Edward'a Prendick'a. Ten zamożny angielski szlachcic cudem unika śmieci po katastrofie statku, na którym płynął przez Pacyfik. Po kilku dniowym dryfowaniu w szalupie zostaje odnaleziony przez załogę niewielkiego statku. Tam wycieńczony i wygłodzony dostaje się pod opiekę innego pasażera i lekarza Montgomery'ego. Niedługo potem nasz bohater zostaje porzucony przez załogę statku na środku oceanu i zostaje zmuszony do płynięcia na wyspę doktora Moreau, na której mieszka również Montgomery. Na miejscu okazuje się, iż wyspę zamieszkują zaledwie dwie osoby i ponad setka osobliwych i przerażających stworzeń mówiących ludzkim głosem...

Wyspa doktora Moreau to przykład typowo męskiej literatury. Próżno na jej kartach szukać postaci kobiecych. Bohaterowie, mimo że nieliczni, są bardzo wyraziści i na długo zapadają w pamięć. Mamy tu owładniętego kompleksem Boga naukowca gotowego w imię realizacji swoich badań łamać wszelkie zasady etyki i prawa. Obok niego znajduje się zmagający się z problemami alkoholowymi, samotnością i zapewne depresją Montgomery oraz przestraszony i do końca nie pojmujący, co się wokół niego dzieje Prendick. Nie brak tu również symboliki i odniesień do religii szczególnie chrześcijańskiej. Mimo, iż książka powstała ponad 100 lat temu zawarte w niej przesłanie i pytania, które stawia są bardziej aktualne dziś niż wiek temu.
Mimo iż przeczytałem ją kilka dni temu podobnie jak w przypadku książki Koniec Dzieciństwa nadal wątki w niej poruszone kłębią mi się w głowie. Atutem dzieła jest lekki styl pisarski autora, krótkie rozdziały pozwalające płynnie poznawać kolejne wydarzenia na wyspie. Warto również dodać, że okładka zaprojektowana przez Tadeusza Łuczejko jest klimatyczna i nie zdradza fabuły książki. W kwestii zaś zgodności z filmem z 1996 roku myślę że około 50% fabuły powieści zostało przeniesione na ekran, co sprawia iż rozwinięcia i zakończenia znacząco się różnią.
Podsumowanie 
Ze swojej strony chciałem polecić wszystkim fanom sf i fantasy sięganie po klasyki tego gatunku w tym po książki H. G. Wellsa, na czele z powieścią Wyspa doktora Moreau.


Źródło zdjęcia - kolekcja własna autora bloga.


Jessica Barry, Bezwład, recenzja, premiera książki 28 stycznia 2020




Przychodzą czasem takie dni kiedy odczuwamy chęć zmiany, spróbowania czegoś innego. Stan taki dosięga każdego, niezależnie od wieku i tego czym się zajmuje. Nie inaczej jest w kwestii czytania książek. Ostatnio postanowiłem oderwać się od preferowanych dotychczas gatunków literackich i sięgnąć po thriller. Unikałem ostatnimi laty tego gatunku, głównie ze względu na fakt, iż w moim otoczeniu nie ma osób znających się na tego rodzaju literaturze i w związku z czym mogących polecić mi odpowiednią pozycję książkową. Finał finałów to nie ja znalazłem książkę lecz ona znalazła mnie.
Dziś chciałem przedstawić moją opinię na temat książki Bezwład autorstwa Jessici Barry. Jest to debiut literacki młodej pisarki z Stanów Zjednoczonych. Książka ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Rebis i liczy 416 stron.
Wraz z pokonywaniem kolejnych stron dzieła poznajemy historię dwóch kobiet - Allison i Maggie. Pierwsza z nich to trzydziestolatka, której udało się przeżyć katastrofę lotniczą. Samolot, którym leciała rozbił się na pustkowiu, a ona mimo odniesionych ran zdołała przeżyć. Już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, iż dziewczyna musi uciekać z miejsca wypadku, gdyż jest święcie przekonana, iż wciąż grozi jej niebezpieczeństwo. Już na samym początku daje to czytelnikowi wrażenie, iż rozbicie maszyny to nie był wypadek.
Drugą z bohaterek jest Maggie, emerytowana bibliotekarka i matka Allison. Dowiedziawszy się o wypadku postanawia odkryć, co wydarzyło się w samolocie. Pikanterii dodaje fakt, iż córka od lat nie utrzymywała kontaktu z matką, obwiniając ją za śmierć ojca. Maggie w swym śledztwie przyjdzie wyruszyć na zachodnie wybrzeże USA oraz pokonać wiele trudności by odkryć co działo się z jej córką przez ostatnie lata.
Historia początkowo rozwija się bardzo szybko, mamy przysłowiowe trzęsienie ziemi, jednak później znacząco zwalnia, by na ostatnich 100 stronach doszło do nieoczekiwanego zwrotu wydarzeń i akcja znacząco przyśpieszyła. Silną stroną dzieła jest lekki styl pisarski autorki i krótkie rozdziały pozwalające płynnie przechodzić z jednego punktu opowieści do kolejnego, bez obawy o przegapienie czegoś istotnego. Mnie osobiście najbardziej urzekło w książce, nie starannie budowany spisek i tajemnica Allison, lecz ukazanie zewnętrznie pięknych i doskonałych, a w rzeczywistości przegniłych elit Kalifornii. Postacią, która wywołała moją szczególną niechęć była niedoszła teściowa Allison. Tak fałszywej postaci od bardzo dawna nie widziałem na kartach żadnej z książek. Na wyróżnienie zasługuje również fakt, w jaki sposób autorka ukazała młodą bohaterkę. Muszę przyznać, że finalnie ubawiłem się czytając jej wewnętrzne przemyślenia i dialogi mówiące o niezależności i samodzielności młodych kobiet. Po czym okazywało się, iż są to tylko puste słowa, gdy przed nosem pojawiają się rzeczywiste, a nie wyimaginowane problemy, a jedyną osobą do której wojowniczka może się zwrócić o ratunek jest silny mężczyzna. Za to jak i wiele innych pomysłów autorka zasługuje na wyróżnienie.
Minusem jest fakt, iż pisarka w swej pracy zbyt szybko daje poznać czytelnikowi najważniejsze elementy układanki, które stanowią odpowiedź na pytanie - co działo się z Allison przez kilka ostatnich lat? Na szczęście zakończenie obfituje w pewne niespodzianki... W książce pojawiają się również nieścisłości np. związane ze znalezioną w pierwszym rozdziale przez bohaterkę sportową wiatrówką. Największą jednak bolączką powieści jest niedopracowany motyw rodzinnego medalionu (kto przeczyta zrozumie, co mam na myśli) oraz opis zajścia jakie miało miejsce w pewnym hotelu po środku Stanów Zjednoczonych.
Osobiście uważam, iż książka Bezwład to bardzo udany debiut literacki Jessici Berry. Z całą pewnością wart jest polecenia wszystkim fanom wszelkiego rodzaju thrillerów. Po raz kolejny pragnę podziękować wydawnictwo Rebis za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego książki.


Źródło zdjęcia - kolekcja własna autora bloga