Jessica Barry, Bezwład, recenzja, premiera książki 28 stycznia 2020




Przychodzą czasem takie dni kiedy odczuwamy chęć zmiany, spróbowania czegoś innego. Stan taki dosięga każdego, niezależnie od wieku i tego czym się zajmuje. Nie inaczej jest w kwestii czytania książek. Ostatnio postanowiłem oderwać się od preferowanych dotychczas gatunków literackich i sięgnąć po thriller. Unikałem ostatnimi laty tego gatunku, głównie ze względu na fakt, iż w moim otoczeniu nie ma osób znających się na tego rodzaju literaturze i w związku z czym mogących polecić mi odpowiednią pozycję książkową. Finał finałów to nie ja znalazłem książkę lecz ona znalazła mnie.
Dziś chciałem przedstawić moją opinię na temat książki Bezwład autorstwa Jessici Barry. Jest to debiut literacki młodej pisarki z Stanów Zjednoczonych. Książka ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Rebis i liczy 416 stron.
Wraz z pokonywaniem kolejnych stron dzieła poznajemy historię dwóch kobiet - Allison i Maggie. Pierwsza z nich to trzydziestolatka, której udało się przeżyć katastrofę lotniczą. Samolot, którym leciała rozbił się na pustkowiu, a ona mimo odniesionych ran zdołała przeżyć. Już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się, iż dziewczyna musi uciekać z miejsca wypadku, gdyż jest święcie przekonana, iż wciąż grozi jej niebezpieczeństwo. Już na samym początku daje to czytelnikowi wrażenie, iż rozbicie maszyny to nie był wypadek.
Drugą z bohaterek jest Maggie, emerytowana bibliotekarka i matka Allison. Dowiedziawszy się o wypadku postanawia odkryć, co wydarzyło się w samolocie. Pikanterii dodaje fakt, iż córka od lat nie utrzymywała kontaktu z matką, obwiniając ją za śmierć ojca. Maggie w swym śledztwie przyjdzie wyruszyć na zachodnie wybrzeże USA oraz pokonać wiele trudności by odkryć co działo się z jej córką przez ostatnie lata.
Historia początkowo rozwija się bardzo szybko, mamy przysłowiowe trzęsienie ziemi, jednak później znacząco zwalnia, by na ostatnich 100 stronach doszło do nieoczekiwanego zwrotu wydarzeń i akcja znacząco przyśpieszyła. Silną stroną dzieła jest lekki styl pisarski autorki i krótkie rozdziały pozwalające płynnie przechodzić z jednego punktu opowieści do kolejnego, bez obawy o przegapienie czegoś istotnego. Mnie osobiście najbardziej urzekło w książce, nie starannie budowany spisek i tajemnica Allison, lecz ukazanie zewnętrznie pięknych i doskonałych, a w rzeczywistości przegniłych elit Kalifornii. Postacią, która wywołała moją szczególną niechęć była niedoszła teściowa Allison. Tak fałszywej postaci od bardzo dawna nie widziałem na kartach żadnej z książek. Na wyróżnienie zasługuje również fakt, w jaki sposób autorka ukazała młodą bohaterkę. Muszę przyznać, że finalnie ubawiłem się czytając jej wewnętrzne przemyślenia i dialogi mówiące o niezależności i samodzielności młodych kobiet. Po czym okazywało się, iż są to tylko puste słowa, gdy przed nosem pojawiają się rzeczywiste, a nie wyimaginowane problemy, a jedyną osobą do której wojowniczka może się zwrócić o ratunek jest silny mężczyzna. Za to jak i wiele innych pomysłów autorka zasługuje na wyróżnienie.
Minusem jest fakt, iż pisarka w swej pracy zbyt szybko daje poznać czytelnikowi najważniejsze elementy układanki, które stanowią odpowiedź na pytanie - co działo się z Allison przez kilka ostatnich lat? Na szczęście zakończenie obfituje w pewne niespodzianki... W książce pojawiają się również nieścisłości np. związane ze znalezioną w pierwszym rozdziale przez bohaterkę sportową wiatrówką. Największą jednak bolączką powieści jest niedopracowany motyw rodzinnego medalionu (kto przeczyta zrozumie, co mam na myśli) oraz opis zajścia jakie miało miejsce w pewnym hotelu po środku Stanów Zjednoczonych.
Osobiście uważam, iż książka Bezwład to bardzo udany debiut literacki Jessici Berry. Z całą pewnością wart jest polecenia wszystkim fanom wszelkiego rodzaju thrillerów. Po raz kolejny pragnę podziękować wydawnictwo Rebis za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego książki.


Źródło zdjęcia - kolekcja własna autora bloga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz