Brian Herbert, Kevin J. Anderson, Diuna Książę Kaladanu, recenzja

 

Brian Herbert, Kevin J. Anderson, Diuna Książę Kaladanu, recenzja

Autor: Brian Herbert & Kevin J. Anderson
Tytuł: Diuna Książę Kaladanu
Seria: Diuna
Cykl: Trylogia Kaladanu
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Ilość stron: 440
Rok wydania: 2022
Moja ocena 7/10


Czytanie książek to nie lada sztuka. Szczególnie w czasach, gdy często słyszy się, że zamiast tracić czas na lekturę lepiej obejrzeć dobry film. W takich sytuacjach staram się przypomnieć, jak wiele wyjątkowych i wciągających lektur znam i ile z nich do dziś nie pojawiło się, ani na wielki, ani na małym ekranie. W tym roku Dom Wydawniczy Rebis sprawił mi ogromną niespodziankę, wydając kolejną powieść z Uniwersum Diuna. Mowa tu o „Diuna Książę Kaladanu” autorstwa Briana Herberta i Kevina Andersona.

Obydwaj autorzy zdobyli ogromną sławę i uznanie, gdy podjęli się kontynuacji „Kronik Diuny”. Dzięki ich ogromnej pracy, w ręce czytelników trafiło piętnaście (ponad 9 tyś. stron) książek rozwijających niezwykły świat wykreowany ponad 50 lat temu przez Franka Herberta.

Fabuła Książki

Historia ukazana w książce rozgrywa się kilka lat przed wydarzeniami opisanymi w oryginalnej „Diunie". Na skutek straszliwego ataku terrorystycznego na planecie Otorio, wielu przedstawicieli najważniejszych rodów w imperium straciło życie, a sam imperator Shaddam IV Corrino, tylko cudem uniknął śmierci. Imperium pogrąża się w kryzysie politycznym i ekonomicznym, który może przerodzić się w straszliwą wojną domową. Na Kaladanie książę Leto stara się chronić swój lód, który cierpi z powodu rozprowadzanego wszędzie śmiercionośnego narkotyku. W wyniku zamieszania powstałego w imperium decyduje się zabezpieczyć przyszłość swego rodu poprzez znalezienie odpowiedniej kandydatki na żonę dla swojego syna Paula. Imperium trzęsie się w posadach i każda z potęg: Gildia Kosmiczna, KHOAM, Harkonenowie, Bene Gesserit chce wykorzystać nową sytuację dla realizacji własnych interesów.



Od bardzo dawna nie miałem takiego problemu ze zrecenzowaniem książki. Uwielbiam „Uniwersum Diuny” i chwalę się posiadaniem wszystkich tworzących je książek w swoim zbiorze. Dlatego też miałem bardzo duże oczekiwania względem najnowszej powieści Herberta i Andersona. Pod względem technicznym i wizualny, książka wygląda fantastycznie. Twarda oprawa, piękna okładka ze skrzydełkami i grafiki Wojciecha Siudmaka sprawiają, że chciałbym obdarować najbliższych tą książką. Pod względem językowy również jest bardzo dobrze, powieść czyta się lekko i przyjemnie. Niestety problemem jest sama treść. Najkrócej mówiąc „Diuna Książe Kaladanujest lekturą nudną i niewnoszącą absolutnie nic do znanego nam uniwersum. Po jej przeczytaniu miałem wrażenie, że zostałem oszukany, gdyż zamiast porywającej filozoficznej opowieści rozwijającej historię rodu Atrydów, Harkonnenów i Corrinów lub ich przodków, dostałem odgrzewaną po raz enty znaną mi historię. Zdaje sobie sprawę, że postaci Leto, Paula, Vladimira Harkonnena, Duncana, Gurneya i Jessiki są bardzo lubiane, jednak tworzenie kolejnej trylogii opowiadającej ich historię mija się z celem i przypomina tytułowe odcinanie kuponów.

Podsumowanie

Najnowsza powieść Briana Herberta i Kevina J. Andersona pt. „Diuna Książę Kaladanu” to pięknie wydana i napisana powieść, która w zamierzeniu miała wzbogacić wiedzę fanów tego uniwersum na temat ich ulubionych bohaterów. Niestety zawiodła moje oczekiwania, które być może były zbyt wygórowane. Mimo to polecam ja wszystkim fanom twórczości Franka Herberta.

Marta Kirin, Czarna Łza: Półcień, recenzja

 

Marta Kirin, Czarna Łza: Półcień, recenzja
  

Autor: Marta Kirin
Tytuł: Czarna Łza: Półcień
Seria: Uniwersum Sedny
Wydawnictwo: Self-publishing
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 268
Moja ocena:7/10

Speace opera jako gatunek literacki nie często pojawia się w naszym kraju. Osobiście miałem okazję przeczytać zaledwie kilka książek tego rodzaju. Dlatego też z wielkim zniecierpliwieniem wyczekiwałem kuriera, który miał mi dostarczyć debiutancką powieść Marty Kirin „Czarna Łza: Półcień” stanowiącą pierwszy tom serii „Uniwersum Sedny”.

Marta Kirin należy do szczególnego grona Polaków (tak jak ja😊), którzy urodzili się w okresie, gdy dni Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej były już policzone. Swoje pasje koncentruje wokół Dalekiego Wschodu, a w szczególności języka koreańskiego, historii i kultury Tybetu oraz uprawia Taekwon-do. Jak wspomniałem „Czarna Łza: Półcień” to jej debiutancka powieść, aczkolwiek w przeszłości publikowała opowiadania na łamach czasopisma „Biały Kruk”.

Fabuła książki

Historia ukazana w książce rozgrywa się na gigantyczne kosmicznej stacji „New Hope”. Jest ona podzielona na kilkadziesiąt poziomów, spośród których od 1 do 12 zamieszkują Newarczycy – ludzie zamożni, sprawujący władzę i żyjący w luksusie. Natomiast na pozostałych od 13 do 54 mieszkają Czatujczycy. Ludzie ci w wyniku przegranej wojny zostali siłą włączeni do imperium i stali się obywatelami drugiej, a nawet trzeciej kategorii. Zmuszeni do mieszkania na niższych poziomach, pozbawieni są dostępu do służby zdrowia, możliwości zakupu leków, a prace przez nich wykonywane są niebezpieczne i mało opłacalne. Pogarda ze strony Newarczyków, sprawia, że Czatujczycy powołują ogólnonarodową organizację Czarna Łza, która ma za zadanie walczyć o ich wolność.

Debiutancka powieść Marty Kirin skupia się na ukazaniu podziałów społecznych na stacji New Hope. Mimo że wydaje się on stosunkowo prosty i wyraźny w rzeczywistości tak nie jest. Nie wszyscy mieszkańcy dolnych poziomów chcą ryzykować wszystko, czy wręcz ginąć w walce ze strażą graniczną. Nie brak wśród nich ludzi chcących spokoju i stabilizacji, żyjących wspomnieniami z ojczystego świata i kultywowaną religią. To, co mnie uderzyło w tej historii to fakt, że Czarna Łza przypominała mi w swym działaniu i stosunku do ludzi niechcących się jej podporządkować współczesne organizacje terrorystyczne, działające na Bliskim i Środkowym Wschodzie. W związku z tym przez większość książki stałem po stronie Newarczyków i chroniącej ich policji i straży granicznej.

Elementem, który moim zdaniem wymaga dopracowania, są bohaterowie. Niestety-poza Marilin-brak wśród nich kogokolwiek kogo mógłbym polubić i zapamiętać na dłużej. Książka nie do końca wpisuje się w specyfikę gatunku, jakim jest speace opera, gdyż brak tu owej romantycznej przygody. W moim odczuciu znaleźć można w niej odrobinę kryminału z domieszką powieści szpiegowskiej. Zakończenie książki, mimo że nieco przewidywalne, napawa mnie pewnym optymizmem, i wiarą, że kolejny tom będzie jeszcze lepszy.

Warto również wspomnieć, iż od strony technicznej książka przykuwa uwagę, gdyż wydano ją w większym formacie oraz dużą czcionką, co stanowi duży plus. Również ilustracja autorstwa Agnieszki Belickiej wygląda bardzo dobrze.

Podsumowanie

Debiutancka powieść Marty Kirin „Czarna Łza: Półcień” to przykład przemyślanej powieści osadzonej w klaustrofobicznym klimacie stacji kosmicznej. Czytanie jej stanowiło dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, za co bardzo chciałem podziękować autorce, jak również za otrzymanie od niej egzemplarza recenzenckiego wraz z licznymi gadżetami, które przypadły do gustu mojemu synkowi.

Torbjorn Faerivik, Mao. Cesarstwo cierpienia, recenzja

 

Torbjorn Faerovik, Mao. Cesarstwo cierpienia, recenzja

Autor: Torbjorn Faerivik
Tytuł: Mao. Cesarstwo cierpienia
Seria: Oblicza zła
Wydawnictwo: Pruszyński i S-KA
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 608
Moja ocena:10/10


Historia to wielka kopalnia wiedzy na temat psychologii ludzkich zachowań. Na przestrzeni dziejów światem rządzili tyrani, despoci, szaleńcy, którzy za nic mieli życie i godność drugiego człowieka. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Mao Zedong (opisywany w chińskich podręcznikach, jako „wielki przywódca, nauczyciel, myśliciel i sternik”), którego szalone decyzje i chorobliwe ambicje doprowadziły do śmierci kilkudziesięciu milionów Chińczyków, a pozostałych zmusił do życia w strachu.

Dzieło „Mao. Cesarstwa cierpienia” autorstwa Torbjørna Færøvika jest pierwszą pozycją jaka ukazała się w ramach serii „Oblicza zła” wydawanej od 2018 roku przez wydawnictwo Pruszyński i S-ka. Autor w swojej książce skupia się na funkcjonowaniu Państwa Środka od 1949 do 1976 roku. Jego szczególnej analizie poddane zostały największe błędy polityki wewnętrznej i zewnętrznej chińskiego przywódcy, jak „Wielki skok” i rewolucja kulturalna. Znaleźć można w niej również wiele informacji na temat funkcjonowania biura politycznego i wojen wewnątrz partii komunistycznej. Nie brak również ciekawostek związanych z życiem prywatnym, w tym tajemnicami alkowy chińskiego dyktatora. Książka pełna jest cytatów ze wspomnień ludzi, którzy na własnej skórze doświadczyli niewyobrażalnej przemocy i cierpienia ze strony władz Chińskiej Republiki Ludowej.

Ze względu na specyficzną tematykę, słownictwo i objętość, dość długo zwlekałem z sięgnięciem po tę książkę. Bardzo szybko przekonałem się, że praca napisana jest w sposób bardzo lekki, a wczytywanie się w nazwiska i nazwy zaczerpnięte z języka chińskiego nie jest tak trudne jak mogłoby się wydawać. Wraz z pokonywaniem kolejnych z trzydziestu trzech rozdziałów, rosło we mnie niedowierzanie i przerażenie wynikające z opisów cierpień i zbrodni, jakich dopuszczały się władze Chin w imię walki klasowej i  rewolucji kulturowej. Dla mnie najbardziej przerażające były opisy kanibalizmu na prowincji w okresie wielkiego skoku.

Warto również dodać, że książka od strony wizualnej prezentuje się wspaniale. Wydana w twardej oprawie na grubym papierze stanowi nie lada ozdobę każdej biblioteki.   

Podsumowanie

Książka Torbjørna Færøvika „Mao. Cesarstwo Cierpienia” to niezwykle ciekawa i wciągająca książka historyczna, ukazująca ważny wycinek współczesnej historii Chin. Polecam ją wszystkim pasjonatom historii, jak i osobom zawodowo zajmującym się odkrywaniem tajemnic przeszłości.

Katarzyna Wierzbicka, Tajne przez magiczne, recenzja

 

Katarzyna Wierzbicka, Tajne przez magiczne, recenzja

Autor: Katarzyna Wierzbicka
Tytuł: Tajne przez magiczne
Cykl: Między światami
Wydawnictwo: Spisek pisarzy
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 432
Moja ocena: 9/10

Magia i czary to najbardziej popularny temat książek fantasy. Umiejętność rzucania zaklęć zwykle jest domeną poczciwych czarodziejów, szkaradnych czarownic, bądź uczniów szkół w rodzaju Hogwartu. Gdyby jednak obdarzyć tym szczególnym talentem kilkuletnie dzieci, mieszanka byłaby iście wybuchowa. Tego rodzaju niezwykłą przygodę możemy przeżyć za sprawą książki Katarzyny Wierzbickiej „Tajne przez magiczne”.
Katarzyna Wierzbicka (autorka bloga „Madka roku”) to młoda pisarka na co dzień związana z pracą w przedszkolu, która ma w swoim dorobku pięć książek dla dzieci. „Tajne przez magiczne” to jej fantastyczny debiut skierowany do starszych czytelników.

Fabuła książki

Główną bohaterką powieści jest Agata Filipiak. Jest to młoda wykształcona kobieta, która wskutek fatalnego romansu z jednym z pisarzy traci pracę w wydawnictwie i przechodzi załamanie nerwowe. Chcąc możliwie „bezboleśnie” wrócić na rynek pracy, decyduje się podjąć pracę jako woźna, w jednym z miejskich przedszkoli. Już pierwszego dnia pracy przekonuje się, że wbrew krążącym wśród rodziców opiniom, praca pań w przedszkolu nie polega na piciu kawy i jedzeniu ciastek, lecz można tu spotkać duchy, wampiry i stanąć oko w oko ze śmiercią pochodzącą ze słowiańskich legend.
Powieść Katarzyny Wierzbickiej „Tajne przez magiczne” łączy w sobie elementy fantasy, horroru i komedii. Autorka zgrabnie wplata wątki nadprzyrodzone i grozę w codzienność wielkomiejskiego przedszkola. Dodatkowo główna bohaterka wrzucona w wir niezwykłych wydarzeń musi zmierzyć się z własną przeszłością i rodzinnymi tajemnicami. Książka pełna jest barwnych i niebanalnych bohaterów, którzy rozwijają fabułę. Przyznam, iż nie od razu udało mi się polubić Agatę, gdyż drażniła mnie jej chwiejna natura i brak wiary we własne siły. Jednak wraz z rozwojem wydarzeń zdobyła ona moje uznanie, jako obrończyni swych małych podopiecznych, która potrafiłaby wydrapać oczy w ich obronie.

Pomysł osadzenia fabuły książki w realiach przedszkola, uważam za bardzo dobry i oryginalny. Wydawałoby się, że w takim miejscu nie może zdarzyć się nic straszniejszego niż skaleczony paluszek, czy zatkana ubikacja. Jednak dzięki przygodom Agaty możemy poznać ten świat od zupełnie innej strony, a ogromna dawka humoru, jaką Katarzyna Wierzbicka okrasiła całą powieść sprawia, że trudno się od niej oderwać.

Podsumowanie

Powieść Katarzyny Wierzbickiej „Tajne przez magiczne” to wciągająca powieść fantasy z dużą dawką humoru i grozy. Czekam z niecierpliwością na kolejny tom tej opowieści.