Marta Kirin, Czarna Łza: Półcień, recenzja

 

Marta Kirin, Czarna Łza: Półcień, recenzja
  

Autor: Marta Kirin
Tytuł: Czarna Łza: Półcień
Seria: Uniwersum Sedny
Wydawnictwo: Self-publishing
Rok wydania: 2022
Liczba stron: 268
Moja ocena:7/10

Speace opera jako gatunek literacki nie często pojawia się w naszym kraju. Osobiście miałem okazję przeczytać zaledwie kilka książek tego rodzaju. Dlatego też z wielkim zniecierpliwieniem wyczekiwałem kuriera, który miał mi dostarczyć debiutancką powieść Marty Kirin „Czarna Łza: Półcień” stanowiącą pierwszy tom serii „Uniwersum Sedny”.

Marta Kirin należy do szczególnego grona Polaków (tak jak ja😊), którzy urodzili się w okresie, gdy dni Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej były już policzone. Swoje pasje koncentruje wokół Dalekiego Wschodu, a w szczególności języka koreańskiego, historii i kultury Tybetu oraz uprawia Taekwon-do. Jak wspomniałem „Czarna Łza: Półcień” to jej debiutancka powieść, aczkolwiek w przeszłości publikowała opowiadania na łamach czasopisma „Biały Kruk”.

Fabuła książki

Historia ukazana w książce rozgrywa się na gigantyczne kosmicznej stacji „New Hope”. Jest ona podzielona na kilkadziesiąt poziomów, spośród których od 1 do 12 zamieszkują Newarczycy – ludzie zamożni, sprawujący władzę i żyjący w luksusie. Natomiast na pozostałych od 13 do 54 mieszkają Czatujczycy. Ludzie ci w wyniku przegranej wojny zostali siłą włączeni do imperium i stali się obywatelami drugiej, a nawet trzeciej kategorii. Zmuszeni do mieszkania na niższych poziomach, pozbawieni są dostępu do służby zdrowia, możliwości zakupu leków, a prace przez nich wykonywane są niebezpieczne i mało opłacalne. Pogarda ze strony Newarczyków, sprawia, że Czatujczycy powołują ogólnonarodową organizację Czarna Łza, która ma za zadanie walczyć o ich wolność.

Debiutancka powieść Marty Kirin skupia się na ukazaniu podziałów społecznych na stacji New Hope. Mimo że wydaje się on stosunkowo prosty i wyraźny w rzeczywistości tak nie jest. Nie wszyscy mieszkańcy dolnych poziomów chcą ryzykować wszystko, czy wręcz ginąć w walce ze strażą graniczną. Nie brak wśród nich ludzi chcących spokoju i stabilizacji, żyjących wspomnieniami z ojczystego świata i kultywowaną religią. To, co mnie uderzyło w tej historii to fakt, że Czarna Łza przypominała mi w swym działaniu i stosunku do ludzi niechcących się jej podporządkować współczesne organizacje terrorystyczne, działające na Bliskim i Środkowym Wschodzie. W związku z tym przez większość książki stałem po stronie Newarczyków i chroniącej ich policji i straży granicznej.

Elementem, który moim zdaniem wymaga dopracowania, są bohaterowie. Niestety-poza Marilin-brak wśród nich kogokolwiek kogo mógłbym polubić i zapamiętać na dłużej. Książka nie do końca wpisuje się w specyfikę gatunku, jakim jest speace opera, gdyż brak tu owej romantycznej przygody. W moim odczuciu znaleźć można w niej odrobinę kryminału z domieszką powieści szpiegowskiej. Zakończenie książki, mimo że nieco przewidywalne, napawa mnie pewnym optymizmem, i wiarą, że kolejny tom będzie jeszcze lepszy.

Warto również wspomnieć, iż od strony technicznej książka przykuwa uwagę, gdyż wydano ją w większym formacie oraz dużą czcionką, co stanowi duży plus. Również ilustracja autorstwa Agnieszki Belickiej wygląda bardzo dobrze.

Podsumowanie

Debiutancka powieść Marty Kirin „Czarna Łza: Półcień” to przykład przemyślanej powieści osadzonej w klaustrofobicznym klimacie stacji kosmicznej. Czytanie jej stanowiło dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, za co bardzo chciałem podziękować autorce, jak również za otrzymanie od niej egzemplarza recenzenckiego wraz z licznymi gadżetami, które przypadły do gustu mojemu synkowi.

2 komentarze:

  1. Zaciekawiła mnie, nie wiem, czy coś czytałam z tego gatunku. Dzięki Twojej recenzji dowiedziałam się czegoś nowego! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń