Paul Tremblay, Głowa pełna duchów, recenzja

 


Autor: Paul Tremblay
Tytuł: "Głowa pełna duchów"
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 374
Rok Wydania: 2016

Ocena: 8/10

Witajcie, kwiecień powoli zmierza ku końcowi, dlatego też postanowiłem poświęcić nieco mojego wolnego czasu i podzielić się opinią na temat kolejnej książki. Ponownie moja uwaga skupiła się na pozycji z gatunku literatury grozy. Mowa tu o powieści „Głowa pełna duchówautorstwa amerykańskiego pisarza Paula Tremblay’a. Została ona wydana w Polsce w 2016 roku nakładem Wydawnictwa Papierowy Księżyc, a rok wcześniej uhonorowana prestiżową nagrodą Brama Stokera w kategorii najlepsza powieść. W moim przypadku wpływ na jej zakup miały liczne bardzo przychylne recenzje, na które natknąłem się w mediach społecznościowych.

Fabuła książki

Dzieło Tremblay’a przedstawia historię dramatycznych wydarzeń jakie miały miejsce w rodzinie Barretów mieszkających na przedmieściach Nowej Anglii na początku XXI wieku. Na pierwszy rzut oka bohaterowie nie wyróżniają się niczym szczególnym. Jak wiele innych rodzin w tamtych czasach borykają się z problemami finansowymi i poświęcają uwagę wychowywaniu dwójki dorastających córek. Sytuacja rodziny ulega znacznej zmianie, gdy starsza z pociech Marjorie, zaczyna zdradzać objawy schizofrenii. Mimo troski rodziców i opieki lekarskiej jej stan sukcesywnie ulega pogorszeniu, a to co mówi i jak się zachowuje, zaczyna przypominać opętanie przez złego ducha. Bezradność rodziców zmusza ich do szukania pomocy wśród lokalnych duchownych i telewizji, której producenci gotowi są zapłacić duże pieniądze za możliwość sfilmowania dziewczyny i jej rodziny. Przyznam, iż czytając kolejne rozdziały, wracałem myślami do tego co czułem, gdy po raz pierwszy oglądałem film „Egzorcysta” z 1973 roku.  Wpływ na to miała ogromna ilość nawiązań do tego przeboju kinowego, jakie można było znaleźć w książce.

Egzorcysta (1973)

Szczególną cechą powieści „Głowa pełna duchów” jest fakt, iż możemy ją śledzić z punktu widzenia Marry, młodszej córki Barretów, zarówno, gdy ma ona 8 lat i czynnie uczestniczy w opisywanych wydarzeniach i gdy powraca do nich we wspomnieniach jako dorosła kobieta. Sytuacje, jakie miały miejsce w ich domu mogą napawać czytelnika grozą, szczególnie ze względu na wszechobecny mroczny nastrój i wciąż pojawiające się kolejne pytania. Ja zapamiętam książkę przede wszystkim z dwóch powodów. Pierwszym jest świetnie wykreowana postać Johna Barreta – ojca Marry i Marjorii - który owładnięty przemożną potrzebą ocalenia córki od potępienia i nawrócenia rodziny na jedyną słuszną wiarę angażuje duchownych w pomoc dziecku, którzy poprzez odprawienie ​​egzorcyzmu zamierzają wypędzić z niej złego ducha. To właśnie jego osoba i to jak się zachowywał, wywoływało u mnie ciarki na plecach. Myślę, że „Głowa pełna duchów” to również opowieść o ukrytym w mroku naszej podświadomości złu, które tak jak w przypadku Johna, powoli przejmuje władze nad człowiekiem.

Dzieło zapamiętam również ze względu na otwartą możliwość jego interpretacji. Pytaniem, które przewija się od samego początku, jest to czy Marjorii  będąc chorą psychicznie, celowo symulowała opętanie, by zdobyć rozgłos i pieniądze dla rodziny, czy też rzeczywiście została opętana przez demona. Każdy z czytelników sam może odpowiedzieć sobie na to pytanie po przeczytaniu książki. Muszę przyznać, iż autor wykonał znakomitą pracę, tworząc jej postać. Wydarzenia, w których bierze ona udział, skrywane tajemnice, uczucia i strach, który nie odstępuje jej ani na krok, potrafią wzbudzić w czytelniku współczucie dla tej postaci.

Niestety dzieło Paula Tremblay’a nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Dużo przyjemności z czytania odbierały mi rozdziały zawierające wstawki z bloga „Ostatnia dziewczyna”, które moim zdaniem były zbyt rozwlekłe i nie zawsze zawierały cenne dla zrozumienia fabuły informacje.



Podsumowanie

Książka Paula Tremblay’a „Głowa pełna duchów” to nie tylko doskonała opowieść dla wytrawnych znawców gatunku. Śmiało mógłbym ją polecić wszystkim czytelnikom, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z literaturą grozy. Dodam, że w swojej kolekcji mam jeszcze jedną powieść autora, a mianowicie „Chata na krańcu świata”, którą planuję przeczytać jeszcze w tym roku.




Tomasz Siwiec, Wataha, recenzja

                                                            

Autor: Tomasz Siwiec
Tytuł: "Wataha"
Cykl: "Wataha"
Wydawnictwo: Phantom Books Horror
Ilość stron: 108
Rok Wydania: 2017
Ocena: 10/10

Witajcie, dziś postanowiłem podzielić się z Wami moją opinią na temat książki Tomasza Siwca „Wataha”, która ukazała się w 2017 roku nakładem wydawnictwa Phantom Books Horror i liczy 108 stron. Lektura „Watahy” stanowiła w moim przypadku czwartym spotkaniem z twórczością pisarza z Suchej Beskidzkiej. Dotychczas miałem przyjemność czytać takie jego dzieła jak: „Muchy”, „Pełzająca Śmierć” oraz „Krwawy Połów”.

Fabuła książki

Bohaterami książki jak nie trudno zgadnąć jest wataha dzików, która w wyniku nielegalnie zorganizowanego przez ludzi polowania traci jedną z loch oraz część warchlaków. Atak człowieka na świat przyrody spotyka się z następstwem w postaci zorganizowanych napadów małopolskich dzików dowodzonych przez starego odyńca na mieszkańców Suchej Beskidzkiej. W czasie ich trwania wielu ludzi straci życie lub zostanie rannych. 

Historia opisana w książce rozwija się bardzo szybko, próżno szukać tu długich opisów przyrody oraz rozwlekłych życiorysów mieszkańców Suchej Beskidzkiej. Akcja mknie do przodu, tak iż jest to idealna lektura na pochmurny sobotni poranek, idealna do skonsumowania między śniadaniem a obiadem.

Książka stanowi swoiste połączenie animal attack oraz gore. Sceny spotkań ludzi z dzikimi mieszkańcami lasu pełne są krwi, flaków, a nawet przełamane zostaje nie jedno tabu. Zabawa jest jednak przednia, za sprawą wstawek dotyczących współczesnej polityki połączonej z czarnym humorem Tomasza Siwca. Osobiście odebrałem książkę, jako pewnego rodzaju opinie autora na temat naszego współczesnego społeczeństwa – ludzi żyjących w naszym sąsiedztwie. Twórca w swoim dziele zarezerwował kilka fragmentów poświęconych zdemoralizowanemu księdzu, zakompleksionemu damskiemu bokserowi czy nacjonaliście o niskim ilorazie inteligencji oraz kilku innym charakterystycznym postaciom. Taka krytyka współczesnego społeczeństwa w książkach Tomasza Siwca zawsze jest obecna i dla mnie stanowi swoistą wisienkę na torcie.

Kolejnym atutem dzieła jest mroczna i klimatyczna okładka zaprojektowana przez Dawida ”Blodka” Boldysa przedstawiająca potężnego dzika przemierzającego nocą las. Uwagę przykuwa jego zakrwawiony pysk i krwisto czerwone oczy.

Podsumowanie

„Wataha” Tomasza Siwca to kolejne wyjątkowe dzieło w mojej domowej bibliotece. Myślę, że można by z powodzeniem polecić ją wszystkim fanom horroru w tym również czytelnikom dopiero zapoznającym się z takimi gatunkami, jak gore i animal horror. Osobiście planuje w niedługim czasie zamówić na stronie Phantom Books Horror kolejne książki Tomasza Siwca z gatunku animal attack, w tym na pewno drugi tom „Watahy”, ale też „Mordercze Kaczki” i „Morderczego Kreta”.

 

 

Edgar Allan Poe, Relacja Arthura Gordona Pyma z Nantucket, recenzja



Autor: Edgar Allan Poe

Tytuł: " Relacja Arthura Gordona Pyma z Nantucket "

Wydawnictwo: Officyna

Ilość stron: 223

Rok Wydania: 2019

Ocena: 7/10

W dniu dzisiejszym chciałem podzielić się z Wami moja opinią na temat książki Edgara Allana Poe „Relacja Arthura Gordona Pyma z Nantucket”, która została wydana w 2019 roku przez łódzkie Wydawnictwo Officyna i liczy 223 strony. Po książkę sięgnąłem ze względu na bardzo pozytywne opinie m.in. blogerki Olgi z Wielkiego Buka.

Edgar Allan Poe należy do grona najbardziej rozpoznawanych pisarzy XIX wieku, który należy do prekursorów fantastyki i horroru w literaturze, który poprzez swoje dzieła inspirował i inspiruje kolejne pokolenia pisarzy, jak chociażby legendarnego samotnika z Providence Howarda Philipa Lovecrafta .

Fabuła książki

Pewnym przedsmakiem i wstępem do przygody Artura jest jego pijacka przygoda, którą sprowokował jego przyjaciel Augustus. Bohaterowie chcąc udowodnić sobie nawzajem swą odwagę wyprawili się na otwarte wody w niewielkiej łódce podczas silnego sztormu. W czasie jego trwania ich łódź została zniszczona, a oni tylko cudem uniknęli śmierci, w porę wyłowieni przez przepływający nieopodal statek. Pomimo dramatyzmu tej przygody dodatkowo podsyciła ona ich apetyt do dalszych morskich wojaży…

Właściwa przygoda rozpoczyna się kiedy Artur postanawia okłamać rodzinę i potajemnie uciec z domu na statek wielorybniczy „Grampus”, aby poznać świat. Tam wspierany przez Augustusa   przebrany za marynarza ukrywa się na kilka dni w ładowni. W tym czasie na pokładzie statku dochodzi do nieoczekiwanego buntu załogi, w wyniku którego większość oficerów zostaje pozostawionych na pastwę oceanu w niewielkiej szalupie z dzbanem wody i garścią sucharów, a władzę na „Grampusie” przejmuje pierwszy oficer i zbuntowani marynarze. W niedługim czasie pomiędzy nimi dochodzi do kłótni i skrytobójczych walk w efekcie czego załoga kurczy się do kilku osób. Podczas nocnego sztormu Artur i jego towarzysze przejmują dowodzenie na okręcie, jednak w skutek załamania pogody statek ulega poważnemu uszkodzeniu i częściowemu zalaniu.  Potworny upał, brak wody, żywności doprowadza załogantów do kanibalizmu… W trakcie dryfowania po oceanie mają oni przeróżne zwidy i zaczynają ich nawiedzać przerażające myśli…


Historia przygód Artura Gordona Pyma należy do takich, które niezwykle rzadko lądują w moich dłoniach. Stanowi ona przykład popularnych w XIX wieku powieści przygodowych, których motywem przewodnim było odkrywanie nieznanych lądów, ludów czy badania przyrody. Wszystkie te elementy zostały hojnie przedstawione w książce. To całkiem ciekawa historia, w pewnych momentach nawet przerażająca. Jednak ze względów językowych i ogromnej ilości fachowych terminów związanych z żeglugą, budową statku dość trudna. Czynniki te nie pomagały mi skutecznie wczytać się w tę lekturę, a szkoda ze względu na to, iż cieszy się ona do dziś dużym uznaniem.

Na wyróżnienie zasługuje również wydanie książki w postaci twardej oprawy, szkiców morskich map na jej początku i końcu, ale przede wszystkim klimatyczna działająca na wyobraźnię okładka przedstawiająca morskie fale.



Jako ciekawostkę dodam, iż książka w formie audycji została przedstawiona na kanale Tchnienie Grozy w 25 odcinkach oraz w formie audiobooka w wersji anglojęzycznej. Linki do obydwu wersji poniżej.






Tchnienie Grozy

Wersja Anglojęzyczna