Roger Zelazny, Aleja potępienia, recenzja


Autor: Roger Zelazny,

Tytuł: Aleja Potępienia

Cykl: Wehikuł Czasu

Wydawnictwo: Rebis

Ilość Stron: 197

Rok Wydania: 2019

Ocena: 10/10


Kolejną książką z grupy fantastyki post apokaliptycznej, której recenzji chciałbym się podjąć jest "Aleja Potępienia" autorstwa Rogera Zelaznego. Myślę że większość fanów tego gatunku miało okazję usłyszeć o tym pisarzu lub przeczytać, którąś z jego książek. Zasłynął głównie jako autor sławnych "Kronik Amberu" obejmujących w sumie dziesięć tomów. Zanim jednak powstała wspomniana seria w 1967 roku w Stanach Zjednoczonych ukazała się powieść "Aleja Potępienia". Powieść liczy 197 stron, jednak pomimo swej skromnej objętości czytelnik może dzięki niej zagłębić się w bardzo zróżnicowany, mroczny i brutalny krajobraz Ameryki Północnej po III wojnie światowej.

Fabuła Książki

Główny bohater książki – Czort Tanner – jako skazaniec otrzymuje od rządu Kalifornii zadanie z gatunku mission impossible. On, jak i inni kierowcy z jego ekipy muszą jak najszybciej przetransportować, do ogarniętego zarazą (sądząc z opisów jest to cholera) Bostonu, lekarstwa dla chorych oraz niezbędny sprzęt do ich produkcji na miejscu. Zadanie wydaje się niemożliwe do wykonania, gdyż oznacza przedostanie się na wschodnie wybrzeże przez tzw. aleje potępienia, czyli ciągnącą się przez tysiące mili radioaktywną pustynię, którą zamieszkują mutanty, kanibale oraz przemierzają rozmaite grupy bandytów. Poza tym na ziemiach tych znajdują się miejsca i zamieszkują je bestie, o których nikt nic nie wie, głównie dlatego że nie pożył wystarczająco długo, aby móc o tym komukolwiek opowiedzieć...
Wśród atutów książki wymieniłbym z całą pewnością jej bohaterów. Żaden z nich nie jest jednoznaczny, ma za sobą ciekawy, niekiedy brutalny, innym razem wzruszający życiorys. Mi osobiście szczególnie podobał się opis przeszłości Czorta, który zgodził się podjąć samobójczej misji, gdyż nagrodą za jej ukończenie ma być dla niego amnestia obejmująca „wszelkie przestępstwa popełnione na terenie Kalifornii, o których jej rząd wie, oraz te których jeszcze nie odkrył”, a przyznać trzeba, że Tanner za młodu był postrachem zachodniego wybrzeża.
Kolejny duży plus za ukazanie zachowań i postępowania mieszkańców zniszczonego wojną USA, przypominającego mi bohaterów filmu "Mad MAX" z 1979 roku. Na marginesie gorąco polecam film. Na zakończenie wyróżniłbym również barwne opisy przyrody radioaktywnej Ameryki, jakie serwuje nam na kartach powieści Roger Zelazny. Mimo, że są surowe to w pewien sposób przyciągają uwagę, a z każdym kolejnym wyczekuje się od autora kontynuacji tego wątku na kolejnych stronach powieści.
Jedynym elementem jaki nie wzbudził mojego entuzjazmu było zakończenie. W mojej ocenie płytkie i nie pasujące do starannie budowanej przez prawie 200 stron opowieści.
W mojej domowej bibliotece znajduje się wydanie książki z 2019 roku przygotowane przez Wydawnictwo Rebis. Grafika przedstawiająca gnającego bezdrożami motocyklistę oraz znajdujące się za nim ruiny miast nawiedzane przez trąby powietrzne i burze piaskowe, co znakomicie oddaje klimat opowieści.

Podsumowanie

W mojej ocenie książka Regera Zelaznego "Aleja Potępienia" z całą pewnością można zaliczyć do klasyków literatury post apokaliptycznej XX wieku. Z czystym sumieniem polecam ją wszystkim fanom zarówno fantasy, science-fiction i horrorów.

Orson Scott Card, Mówca Umarłych, recenzja




Dzisiejsza recenzja poświęcona jest książce jednego z najbardziej znanych i cenionych amerykańskich pisarzy science-fiction – Orson’owii Scott’owi Card’owi. Jej tytuł to Mówca Umarłych i stanowi ona kontynuacje opisywanej wcześniej na blogu Gry Endera, która po dziś dzień zajmuje szczególne miejsce w mojej duchowej bibliotece najlepszych powieści jakie czytałem.
Od dłuższego czasu przymierzałem się do jej przeczytania jednak ze względu na „moralnego kaca” jakiego miałem po pokonaniu pierwszej części postanowiłem odwlec ten moment w czasie. Warto tu wspomnieć, iż Mówca Umarłych podobnie jak Gra Endera przyniósł autorowi „Oscara” w gatunku literatury science fiction i fantasy, czyli oczywiście nagrody Hugo i Nebulę.
Mówca Umarłych po raz pierwszy pojawił się na rynku wydawniczym w 1987 roku. Ja korzystałem
z egzemplarza wydanego w Polsce przez Pruszyński i S-ka w 2013 roku. Pod względem wizualnym książka prezentuje się bardzo dobrze, dominujące kolory zieleni i czerni przykuły moją uwagę, sugerując iż będzie to powieść pełna intryg i grozy. W rzeczywistości Mówca nie skradł mojego serca...
Książka napisana jest bardzo przystępnie, czyta się ją bardzo szybko choć pierwsze rozdziały nie były zbyt porywające. Bohaterowie są dosyć barwni choć próżno szukać na jej kartach prawdziwie czarnego charakteru w rodzaju Jokera, Magneto czy chociażby Dartha Vadera. Mieszkańcy Lusitanii (planeta, na której przedstawiona jest większość fabuły książki) to w zasadzie uczciwi, pobożni
i spokojni koloniści. Opis nawiązania kontaktu z obcą cywilizacją prosiaczków Card ukazał
w zupełnie inny sposób niż można było przypuszczać. Brak tu brutalnych i krwawych starć, ksenofobicznych bohaterów czy nawet naukowców „śliniących” się na myśl o możliwości przeprowadzenia badań na rozumnych mieszkańcach obcej planety. Przeciwnie, trudno tu nawet zauważyć aby odkrywcy próbowali prawdziwie poznać nową cywilizację. Wyjaśnieniem tego ma być prawo ustanowione przez Gwiezdny Kongres, sprowadzając rolę ludzi do skromnych, nieingerujących w sprawy obcych obserwatorów.
Również zakończenie książki nie przypadło mi do gustu, co prawda stanowi swoiste wprowadzenie do kolejnej część tej opowieści „Ksenocyd”, jednak nie pozostawia otwartych pytań czy decyzje podjęte przez bohaterów były słuszne czy też nie. W zasadzie dostajemy gotowe rozwiązanie bez konieczności głębszej refleksji.
Jak nie trudno się domyślić Mówca Umarłych nie przypadł mi do gustu. Myślę że poprzeczka postawiona przez autora w Grze Endera poszybowała tak wysoko, iż sam twórca musiał wymyślić nowy koncept dla kolejnej części aby przebić popularność jej poprzedniczki.