Brandon Sanderson - Elantris, recenzja



Witam ponownie szanowni czytelnicy. Dziś chciałbym Wam przybliżyć kolejną książkę Brandona Sandersona Elantris. Dzieło to wydane w 2005 r. stanowiło debiut autorski znanego i cenionego pisarza zza oceanu. Od dawna planowałem po nią sięgnąć, a okazja trafiła mi się w okresie przeprowadzki. Okazało się, iż w mojej okolicy znajduje się prawdopodobnie najlepiej zaopatrzona biblioteka z działami fantasy, science-fiction i horror w Warszawie (jeżeli jesteście ciekawi gdzie się znajduje zapytajcie w komentarzach). Pogłoski odnośnie wypożyczalni okazały się prawdą. Przeglądając książki na półkach czułem się jak sześciolatek w rozlewni czekolady…
     Wrócę jednak do samej książki. Składa się ona z trzech części, a cała historia opisywana jest z punktu wiedzenia trojga bohaterów: księcia Raodena, który zostaje zesłany do Elentris, po tym jak dosięga go Shaod, drugą bohaterką jest księżniczka Sarene, którą prześladuje fatum staropanieństwa oraz kapłan Hrathen, który otrzymuje od swego suwerena zadanie nawrócenia całego ludu Arelonu w ciągu 90 dni. Całość książki opowiada nam o zwichrowanej historii Elantris – miasta, które niegdysiejsi mieszkańcy postrzegani byli, jako nieśmiertelni bogowie, cudotwórcy potrafiący stworzyć każdą rzecz z dowolnej materii. Nieoczekiwanie pewnego dnia wszyscy oni tracą swe moce, urodę i opiekunów, a ludzie zaczynają postrzegać ich, jako potwory niegodne by istnieć.
     Niewątpliwą zaletą książki jest znakomita kreacja głównych, jak i pobocznych bohaterów. Ponadto na duży plus zasługuje poprowadzenie głównego i pobocznych wątków fabularnych. Mi osobiście najbardziej zapadło w pamięć kilkukrotne błyskawiczne zwroty fabularne, które wywracały do góry nogami wszystkie moje ówczesne przewidywania dotyczące dalszego przebiegu opowieści. Po stronie minusów wskazałbym pierwszą część książki pt. Cień Elantris. Niewątpliwie miała ona na celu wprowadzenie czytelników w świat runów, polityki i spisków. W mojej ocenie ta część była jednak zbyt długa, co znacząco spowolniło możliwość swobodnej eksploatacji tego bogatego świata.
Podsumowując:
     Elantris to udany debiut pisarski Brandona Sanderosna. Książka godna jest polecenia wszystkim fanom fantasy bez względu na wiek. Sięgając po tę książkę musicie być świadomi, iż po jej przeczytaniu Sanderson może stać się waszym ulubionym pisarzem fantasy.

PS. Fragment książki znajduje się w formie Audiobooka na stronie YT.
https://www.youtube.com/watch?v=Zh1NzcM5E-c

źródło zdjęcia - https://www.antykwariat.waw.pl/ksiazka,1046491/brandon_sanderson_elantris,381233.html

Robert J. Szmidt, Otchłań, Wieża, opinia





Szanowni fani literatury grozy, sf i fantasy dziś chcę Wam przedstawić recenzję dwóch książek z serii Uniwersum Metro. Mowa tu o Otchłani i Wieży autorstwa Roberta J. Szmidta, który jest pierwszym polskim autorem książki z serii UM 2033. Głównym powodem, dla którego zdecydowałem się opisać te dwie książki był fakt, iż ostatnio skończyłem czytać drugą z nich.
Na kartach książki Szmidta poznajemy historię ocalonych z nuklearnej katastrofy, jaka dotknęła Wrocław w 2013 roku. Miasto pogrążone w gruzach z wielkim kraterem w centrum zamieszkuje kilka społeczności, dla których domem stały się wrocławskie kanały. Ludzie ci poza takimi codziennymi problemami, jak przestępczość, głód, ataki mutantów stają w obliczu świętej wojny z kanibalami. Przyznać trzeba, że rozrywek im nie brakuje, a to dopiero początek. Głównym bohaterem książek jest Pamiętający/Nauczyciel, który jako człowiek w średnim wieku oficjalnie zajmuje się edukacją młodzieży. Wydawałoby się, iż będzie on obrońcą sprawiedliwości, dawnych wartości i humanitaryzmu, nic bardziej mylnego, gdyż jak dowiemy się z kart książki ów człowiek skrywa straszliwą prawdę o tym, kim był i co czynił w pierwszych latach po zagładzie.

Dimitrij Głuchowski – Metro 2033, Metro 2034, Metro 2035, recenzja


Szanowni czytelnicy dziś podejmuję się napisania niezwykle trudnej dla mnie recenzji. Zdecydowałem się przybliżyć dziś trylogię rosyjskiego pisarza Dimitrija Gołuchowskiego. Zapewne wielu z was słyszało o nim, czy to czytając jego książkę Metro 2033, grając w grę Metro: Last Light, Metro Exodus, a może słyszeliście o planach ekranizacji jego książki przez jedno z wiodących studiów w USA. Jak zapewne wiecie Metro 2033 zostało bardzo pozytywnie przyjęte przez czytelników nie tylko w Rosji, ale też poza jej granicami. Zapoczątkowało to powstanie serii książek pod szyldem Uniwersum Metro 2033, liczącej obecnie 98 pozycji, w tym 9 przetłumaczonych przez fanów na język polski (cześć i chwała wam za to). W projekt UM2033 zaangażowali się do tej pory twórcy z Rosji, Polski, Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Włoch.
 Wracając jednak do trylogii Głuchowskiego, jej główny wątek fabularny poświęcono ukazaniu losów ludzkości po nuklearnej katastrofie, która objęła świat w 2013 roku. Na cały świat spadły tysiące głowic atomowych i broni biologicznej niszcząc życie, florę i faunę. Ostatnimi miejscami, w jakich przetrwała ludzkość są bunkry, schrony i stacje metra. Ludność zamknięta głęboko pod ziemią, odcięta od wszelkich wygód, borykająca się z brakiem leków, żywności, wody oraz bezprawiem podjęła starania celem odbudowania choćby namiastki dawnego świata. W takim świecie przychodzi dorastać Artemowi, głównemu bohaterowi pierwszej i trzeciej części trylogii.
Nie chciałbym wam streszczać fabuły całej trylogii, od razu przejdę do silnych i słabych stron książki. Dużą zaletą książki Głuchowskiego jest ukazany w niej świat, niezwykle bogaty i różnorodny. Istnieją tam obok siebie grupy stacji państwa identyfikujące się, jako chociażby faszyści, komuniści, Hanza (kapitaliści) oraz wiele innych, zaś nad nimi rozpościera się martwe miasto – Moskwa – które w wyniku silnego promieniowania zamieszkują wyłącznie hordy mutantów. Również klimat – mroczny, klaustrofobiczny przypominający niekiedy horror – serwowany nam przez autora wpływa na pozytywny odbiór dzieła.
Pośród wad trylogii wskazałbym na pewno głównych bohaterów pierwszej i drugiej części. W mojej ocenie są oni zwyczajni nudni i przewidywalni. Żyjąc w niezwykle brutalnym świecie pozwalają sobie niejednokrotnie na okazywanie litości i współczucia innym, za co i tak (o czym doskonale wiedzą) spotka ich kara albo wzgarda. W trzeciej części ten element został już poprawiony, tak iż możemy przemierzać świat i obserwować go oczami ludzi prawdziwie doświadczonych przez los, realistycznie podchodzących do życia i niewąchających się podejmować trudne decyzje. Bardzo duży minus za drugą część trylogii. Ma ona bardzo niewiele wspólnego z fabułą pierwszej i trzeciej. Mógłbym długo pisać o nudnej historii i bohaterach ukazanych w niej, pozwolę sobie jednak na stwierdzenie, iż była to najnudniejsza książka, jaką czytałem w ciągu ostatnich kilku lat.
Podsumowując trylogia Głuchowskiego zajmuje szczególne wyeksponowane miejsce na mojej półce z książkami. Pomijając blamaż, jakim była druga część, cenię ją ze względu na fantastyczny mroczny klimat, bogaty świat i fantastyczną trzecią część trylogii. Wszystkim fanom książek sf, fantasy i horrorów serdecznie polecam sięgnięcie po tę pozycję i zagłębienie się w świat postapokaliptycznego moskiewskiego metra.


PS. Fragment książki znajduje się w formie audiobook na YT.
https://www.youtube.com/watch?v=y59x7jovG78


Źródło zdjęcia: https://allegro.pl/metro-2033-2034-2035-dmitry-glukhovsky-i6893269152.html

James Herbert - Szczury, Kryjówka, recenzja



Witam moi drodzy czytelnicy. Dziś zdecydowałem się na publikację kolejnej recenzji książek z gatunku horror. Przyznam, iż od dawna zabierałem się za jej recenzję, gdyż zaliczam ją do absolutnej czołówki dzieł grozy, jakie dotychczas czytałem. Mowa tu o Szczurach i Kryjówce autorstwa Jamesa Herberta. Dzieło to trafiło po raz pierwszy w moje ręce, gdy byłem w ostatniej klasie liceum. Swoją objętością (nieco ponad 200 stron) oznajmiały, iż prawdopodobnie ich przeczytanie zajmie mi kilka dni. Kolega, który mi ją pożyczył nie był pasjonatem czytania, ale zarzekał się, iż przeczytał obie i bardzo mu się podobały, choć drugi raz nie chciałby się w nie zagłębiać – podobno tak przerażające były…
Główny wątek fabularny związany jest z inwazją na współczesny Londyn gigantycznej chmary/hordy czarnych szczurów, które poza tym, iż z natury wyglądają dość strasznie są dodatkowo znacznie większe od swych naturalnych odpowiedników oraz zakosztowały w ludzkim mięsie i ponadto roznoszą zabójczą chorobę. W obliczu ataku gryzoni całe miasto i rząd musi stanąć do walki z nimi, a czasu jest coraz mniej, gdyż z dnia na dzień przybywa ich coraz więcej i więcej, a ich ataki wydają się znakomicie skoordynowane, jak gdyby ktoś nimi kierował…
W tym miejscu nie mogę wskazać negatywnych cech książki, w mojej ocenie jest znakomita. Chcąc wskazać tylko trzy pozytywne jej elementy, jako pierwszą wymieniłbym bardzo realistyczne i brutalne sceny ataku gryzoni, które wierzcie albo nie, przyprawiały mnie wówczas i obecnie o gęsią skórkę. Kolejny pozytyw za ukazanie życia i ataków w Londynie oczami wielu bohaterów, dla których są to często ostatnie chwile życia. Ostatni pozytywny element to zakończenie, które do ostatniej strony trzyma w napięciu.

Podsumowując Szczury i Kryjówka to krótka aczkolwiek znakomita powieść grozy, jednak jej odbiorcą powinni być doświadczeni weterani tego gatunku. Żałuje tylko, iż trzecia część trylogii Domain dotychczas nie ukazała się w Polsce. Z czystym sumieniem polecam ją wszystkim.

Żródło zdjęcia: https://archiwum.allegro.pl/oferta/james-herbert-szczury-kryjowka-i7142871503.html

Zabójcze maszyny Philipe Reeve, recenzja





Szanowni czytelnicy minęło ponad miesiąc odkąd przygotowałem wam ostatnią recenzję książki. Przyznam się, iż ze względu na pracę i przeprowadzkę brakowało mi czasu i chęci, aby przelewać tu moje opinie na temat nowych lub dawniej czytanych książek. Mimo to każdego dnia, gdy jadę lub wracam do domu z pracy staram się zająć wolne miejsce w metrze, tramwaju lub autobusie i czytam strony kolejnej książki. Obecnie zagłębiam się w Wierzę Roberta Szmita, więc niedługo na moim blogu pojawią się recenzje książek z Uniwersum metro 2033.
Książką, którą chciałbym dziś zrecenzować jest Zabójcze maszyny pióra Philipe’a Reeve’a. Jest to pierwsza część cyklu pt. Żywe maszyny. Zdecydowałem sięgnąć po nią ze względu na fakt, iż na początku przyszłego roku do kin wejdzie jej ekranizacja w reżyserii Christian’a Revers’a, zaś autorem scenariusza filmu jest Peter Jackson. Oglądając dostępne zwiastuny odniosłem wrażenie, iż może to być bardzo wciągająca książka. Cóż nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione.
Na kartach książki Reeve’a poznajemy historię trojga głównych bohaterów pierwszej części, są to: Tom Natsworthy, Hester Shaw i Katherin Valentine. Żyją oni w postapokaliptycznym świecie pełnym mknących po bezdrożach miast, gdzie poruszanie oznacza życie, zaś zatrzymanie - śmierć. Pewnego dnia Londyn, którego mieszkańcami są Tom i Katherin, pożera małe miasteczko Speerwell, na którego pokładzie znajduje się Hester Show. Sierota z oszpeconą twarzą, która poprzysięgła zemstę dawnej stolicy Zjednoczonego Królestwa. Jak już wspomniałem moje oczekiwania względem Zabójczych maszyn były dość wysokie, niestety po przeczytaniu tego dzieła nie mogę powiedzieć abym był usatysfakcjonowany. Na początek jednak zacznę od plusów książki. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie obraz przedstawionego na jej kartach świata, jest on dość bogaty i przemyślany, wydaje się, iż autor sporo czasu poświęcił na jego wykreowanie. Książkę czyta się bardzo szybko, na co wpływ mają bardzo krótkie rozdziały liczące od 4-5 stron.
Słabymi elementami książki są na pewno postaci ukazane na jej kartach, które są bardzo płytkie, nieciekawe, a przede wszystkim katastrofalnie przewidywalne w swoich działaniach. Podobnie jest z fabułą, która jest jedno wątkowa, a przez to również łatwo przewidzieć, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Kolejny duży minus za zakończenie, które nie pasuje do całości opowieści. Czytając je miałem wrażenie, że autorowi zabrakło pomysłu jak zamknąć tę część, dlatego sięgnął po tak banalny finał.

Podsumowując książka Zabójcze maszyny nie przypadła mi do gustu. Z jednej strony bardzo spodobał mi się wykreowany przez autora świat, z drugiej ukazana w nim historia daleko odbiegała od moich oczekiwań. Przyznam szczerze, iż nie wiem czy szybko sięgnę po drugą część Żywe maszyny. Mimo wszystko zachęcam wszystkich do sięgnięcia po tę jak i inne zrecenzowane przeze mnie książki i wyrażenie o nich swojej opinii w komentarzach.



źródło zdjęcia: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4853064/zabojcze-maszyny