Zabójcze maszyny Philipe Reeve, recenzja





Szanowni czytelnicy minęło ponad miesiąc odkąd przygotowałem wam ostatnią recenzję książki. Przyznam się, iż ze względu na pracę i przeprowadzkę brakowało mi czasu i chęci, aby przelewać tu moje opinie na temat nowych lub dawniej czytanych książek. Mimo to każdego dnia, gdy jadę lub wracam do domu z pracy staram się zająć wolne miejsce w metrze, tramwaju lub autobusie i czytam strony kolejnej książki. Obecnie zagłębiam się w Wierzę Roberta Szmita, więc niedługo na moim blogu pojawią się recenzje książek z Uniwersum metro 2033.
Książką, którą chciałbym dziś zrecenzować jest Zabójcze maszyny pióra Philipe’a Reeve’a. Jest to pierwsza część cyklu pt. Żywe maszyny. Zdecydowałem sięgnąć po nią ze względu na fakt, iż na początku przyszłego roku do kin wejdzie jej ekranizacja w reżyserii Christian’a Revers’a, zaś autorem scenariusza filmu jest Peter Jackson. Oglądając dostępne zwiastuny odniosłem wrażenie, iż może to być bardzo wciągająca książka. Cóż nie wszystkie moje oczekiwania zostały spełnione.
Na kartach książki Reeve’a poznajemy historię trojga głównych bohaterów pierwszej części, są to: Tom Natsworthy, Hester Shaw i Katherin Valentine. Żyją oni w postapokaliptycznym świecie pełnym mknących po bezdrożach miast, gdzie poruszanie oznacza życie, zaś zatrzymanie - śmierć. Pewnego dnia Londyn, którego mieszkańcami są Tom i Katherin, pożera małe miasteczko Speerwell, na którego pokładzie znajduje się Hester Show. Sierota z oszpeconą twarzą, która poprzysięgła zemstę dawnej stolicy Zjednoczonego Królestwa. Jak już wspomniałem moje oczekiwania względem Zabójczych maszyn były dość wysokie, niestety po przeczytaniu tego dzieła nie mogę powiedzieć abym był usatysfakcjonowany. Na początek jednak zacznę od plusów książki. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie obraz przedstawionego na jej kartach świata, jest on dość bogaty i przemyślany, wydaje się, iż autor sporo czasu poświęcił na jego wykreowanie. Książkę czyta się bardzo szybko, na co wpływ mają bardzo krótkie rozdziały liczące od 4-5 stron.
Słabymi elementami książki są na pewno postaci ukazane na jej kartach, które są bardzo płytkie, nieciekawe, a przede wszystkim katastrofalnie przewidywalne w swoich działaniach. Podobnie jest z fabułą, która jest jedno wątkowa, a przez to również łatwo przewidzieć, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Kolejny duży minus za zakończenie, które nie pasuje do całości opowieści. Czytając je miałem wrażenie, że autorowi zabrakło pomysłu jak zamknąć tę część, dlatego sięgnął po tak banalny finał.

Podsumowując książka Zabójcze maszyny nie przypadła mi do gustu. Z jednej strony bardzo spodobał mi się wykreowany przez autora świat, z drugiej ukazana w nim historia daleko odbiegała od moich oczekiwań. Przyznam szczerze, iż nie wiem czy szybko sięgnę po drugą część Żywe maszyny. Mimo wszystko zachęcam wszystkich do sięgnięcia po tę jak i inne zrecenzowane przeze mnie książki i wyrażenie o nich swojej opinii w komentarzach.



źródło zdjęcia: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4853064/zabojcze-maszyny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz