Wojciech Gunia, Dom wszystkich snów, recenzja

Wojciech Gunia, Dom wszystkich snów, recenzja

Autor: Wojciech Gunia

Tytuł: Dom wszystkich snów

Wydawnictwo: Literate

Ilość stron: 392

Rok wydania: 2020

Moja ocena: 8/10

Weird fiction to szczególny podgatunek powieści grozy. Często definiowany, jako coś na granicy horroru, fantasy i science fiction.  Powieść z tego gatunku powinna cechować się odniesieniami do zjawisk nadprzyrodzonych, mitologicznych oraz klaustrofobicznym klimatem. Nie brak głosów podkreślających, iż weird fiction z założenia ma pokazać bezsilność i znikomość istot ludzkich w znacznie większym wszechświecie, zamieszkałym przez moce i siły, które znacznie przekraczają ludzkie możliwości ich zrozumienia. Do najpopularniejszych autorów tego gatunku należy Howard Phillips Lovecraft i jego powieść „Samotnik z Providence”.

Wojciech Gunia to jeden z najbardziej rozpoznawanych polskich autorów powieści grozy. W swoim dorobku ma sześć książek oraz kilkanaście opowiadań opublikowanych na łamach magazynów „Biały Kruk”, „Okolica strachu”, „Histeria”. „Dom wszystkich snów” to kolejny w jego dorobku zbiór opowiadań, składający się z dwunastu niezwykłych historii i jednej noweli.

Przedstawione w zbiorze opowiadania pełne są symboli, wieloznaczności i przenośni. Łączy je ze sobą tragizm ich bohaterów, którym przyszło żyć w świecie, którego mechanizmy nie do końca rozumieją. Jedną z bohaterek jest dziewczynka żyjąca nad brzegiem wyschniętego morza w postapokaliptycznym świecie, która wierzy że kiedyś ono powróci, a świat będzie taki jak dawniej. Poznajemy również historię budowlańca, który poświęca swoje siły i lata życia w oczekiwaniu na spotkanie rodziny, dla której zbudował wymarzony dom. Mamy tu również opowieść chłopca, spędzającego wakacje u ciotki, oraz drzwi za którymi znajduje się pokój jego kuzynki i jej dziecka. Na koniec zaś autor serwuje nam smutną historię starego rzeźbiarza, który zbiera manekiny, aby wypełnić lukę po utracie ukochanej żony. 

Lektura „Domu wszystkich snów” nie należała do łatwych. Niektóre z opowiadań bardzo mi się podobały, inne nie wzbudziły większego zachwytu lub nie przypadły mi do gustu. Duże wrażenie zrobił na mnie język, jakim posługuje się autor. Bogactwo słownictwa oszałamia, ale potrafi też przytłoczyć, sprawiając niekiedy wrażenie przewagi formy nad treścią. Bohaterowie wydają się skonstruowani w bardzo podobny sposób. Dominują postacie smutne, ponure, borykające się ze swoją przeszłością lub bojące się o przyszłość. Zapewne był to celowy zamysł autora, mający jeszcze bardziej podkreślić klimat historii, dla mnie jednak było zbyt przygnębiająco. Mimo iż pozycja ta nie do końca mnie przekonała, to i tak planuję w przyszłości sięgnąć po inne książki autora.

Spośród wszystkich tekstów, jakie znalazły się w zbiorze, największe wrażenie zrobiła na mnie nowela Dom Motta. W której to autor – moim zdaniem – przedstawił wizję nieustannych starań, jakie każdy z nas poświęca, aby osiągnąć swój życiowy cel. Dla bohaterów historii było to spotkanie z legendarnym Mottem, który miał mieć ogromną władzę i mógł wpłynąć w dowolny sposób na życie każdego człowieka. Wśród opowiadań, które zrobiły na mnie duże wrażenie, wymieniłbym „I kiedy płomienie”, „Pokój Anny” i „Raport z placu budowy”. Najsłabiej oceniam zaś teksty „Kiedy pszczoły patrzą w gwiazdy”, „Raport w sprawie objawień przy ulicy Szeptów” i „Nieśmiertelność”.

Podsumowanie

„Dow wszystkich snów” to zbiór opowiadań autorstwa Wojciecha Guni. Każda ukazana w nim historia przedstawia zmagania człowieka z otaczającym go światem, tym co nieuniknione i nieosiągalne. Ze względu na swoją złożoność nie poleciłbym jej osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z literaturą grozy, gdyż mogłyby się zrazić do tego gatunku. W mojej ocenie jest to książka przeznaczona dla doświadczonych czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz