Sam Sykes, Siedem Czarnych Mieczy, recenzja

 


Autor: Sam Sykes,

Tytuł: Siedem Czarnych Mieczy

Cykl: Śmierć Imperiów (tom 1)

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Ilość Stron: 656

Rok Wydania: 2020

Ocena: 6/10

 

Dziś przyszła pora na podzielenie się opinią na temat książki Siedem Czarnych Mieczy, której autorem jest amerykański pisarz Sam Sykes, a właściwie Sam Watkins. Siedem Czarnych Meczy to pierwszy tom cyklu Śmierć Imperiów. Jest to również pierwsza książka autora, która ukazała się drukiem w Polsce dzięki Wydawnictwu Rebis. Dzieło liczy 656 stron i podzielone zostało na sześćdziesiąt dwa rozdziały.

Książka stanowi swoiste połączenie future fantasy, dark fantasy z westernem. Sykes w swym dziele ukazał czytelnikowi historię antybohaterki, łowczyni nagród - Sal Kakofonii, którą można scharakteryzować jako swoistego magicznego rewolwerowca, gdyż dysponuje ona niezwykłym artefaktem tj. rewolwerem w kształcie głowy smoka, który może wystrzeliwać magiczne pociski, ostrzegać swoją właścicielkę przed niebezpieczeństwami oraz komunikować się z nią w nie do końca wyjaśniony sposób. Pikanterii całej historii dodaje pojawiające się raz po raz wzmianki dotyczące tajemniczej umowy łączącej Sal z jej rewolwerem. Ten motyw podobał mi się najbardziej.

Fabuła Książki

Przygoda rozpoczyna się w sali przesłuchań w Strażnicy, gdzie główna Kakofonia jest przesłuchiwana przez gubernator-bojowniczkę Tretę Srogą, oficera Rewolucji Pięści i Ognia. Uwięziona kobieta snuje opowieść dotyczącą niezwykłych wydarzeń, w których brała udział, a jakie rozegrały się w Bliźnie w ciągu ostatnich tygodni. Szybko okazuje się, że Sal to dobrze naoliwiona maszyna do zabijania, zaprogramowana do wykonania ściśle określonej misji. Bohaterka zaślepiona nienawiścią i pragnieniem zemsty gotowa jest zabijać niewinnych ludzi, a nawet zburzyć istniejący świat.

Wśród atutów książki na pierwszym miejscu wymieniłbym ciekawie skonstruowany świat, w którym toczy się wojna pomiędzy Imperium posiadającym na swych usługach magów a Rewolucją opierającą się na fanatycznych żołnierzach korzystających z najnowszych osiągnięć techniki. W tym uniwersum magowie chcąc korzystać ze swych mocy muszą czerpać moc od Lady Handel. Jest ona nieznanym bytem, który szczodrze dzieli się swą mocą odbierając w zamian magom coś cennego ilekroć chcą skorzystać z jej pomocy (np. zdolność odczuwania emocji, wzrok lub władzę w członkach). Na uwagę zasługują bohaterowie książki - Sal i Cavric. Różnią się oni od siebie w każdym elemencie. Kakofonia jest mściwa, pochopna w działaniu i rzadko stać ją na okazanie litości i współczucia słabszym. Cavric to idealista, który gotów jest nieść pomoc słabszym nie rzadko ryzykując przy tym życie. W książce można znaleźć liczne opisy batalii i pojedynków toczonych przez Sal z jej wrogami. Na mnie największe wrażenie zrobiła jej walka z Paladynem. Myślę, że to najlepszy moment jej opowieści.

Niestety Siedem Czarnych Mieczy nie jest powieścią wolną od niedociągnięć fabularnych i językowych. Uważny czytelnik szybko spostrzeże, iż przygody przeżywane przez Sal są delikatnie rzecz ujmując niedopracowane. Z trudem czytałem rozdział, w którym to dopiero co pozszywana i ledwo trzymająca się na nogach Kakofonia staje do pojedynku z potężnym magiem oblężniczym, którego można śmiało porównać do rozpędzonego czołgu. W takich momentach miałem wrażenie, że jedną ze skrywanych przez nią tajemnic jest fakt bycia nieśmiertelną. Bardzo dużym minusem są również dialogi zawarte w dziele, nigdy dotąd nie spotkałem się z tak ogromną ilością przekleństw i wulgaryzmów w książce. Być może miało to podkreślić wybuchowy charakter bohaterki, jednak mnie wręcz odpychało. Ze względu na sposób prowadzenia akcji i styl pisarski książkę czyta się dość wolno. Na zakończenie warto również poruszyć zawarty w historii motyw romantycznej miłości między Sal a Liette. Motyw miłości dwóch kobiet to rzadkość w literaturze fantasy, niestety nie został należycie poprowadzony w tej książce, a szkoda.

Na koniec porcja czarnego humoru - cytat z książki:

„No cóż, prawdą jest, że freemakerzy wynaleźli najbardziej niszczycielskie bronie bezpośrednio odpowiedzialne za rozlew milionów litrów krwi, która użyźniła ten zimny kraj i nakryła go dywanem zwłok, które nosi on jak opończę. Ale jest także prawdą, że jeden z nich wynalazł prysznic, więc to się w pewien sposób równoważy, nie?“ (Sam Sykes, Siedem Czarnych Mieczy, s. 84.)

PS. Czytając Siedem Czarnych Mieczy odnajdywałem sporo podobieństw do książki Christopcher‘a Ruocchio Imperium Ciszy. Chociażby fakt, iż historia snuta jest przez więźnia zamkniętego w celi.









Christopher Ruoccio, Imperium Ciszy, recenzja

Podsumowanie

Siedem Czarnych Mieczy to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sam‘a Sykes‘a. Myślę, że gdy pojawi się w naszym kraju kolejna jego książka na pewno skuszę się i sięgnę po nią. Dlatego też chciałbym polecić wszystkim fanom fantasy sięgnięcie po tę pozycję i wyrobienie sobie własnego zdania na jej temat. Chciałbym również podziękować Wydawnictwu Rebis za egzemplarz recenzencki książki. 

 

 

 

 

 

2 komentarze:

  1. Ciekawe czy pogłoski o tym, że autor molestował kobiety się potwierdzą. Ponoć sam coś o tym pisał na twitterze i część wydawnictw się wycofała ze wspólpracy.

    OdpowiedzUsuń