Autor: Graham Masterton
Tytuł: Dom Stu szeptów
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2021
Liczba stron: 352
Moja ocena: 8/10
Akcja powieści Grahama
Mastertona pt. „Dom stu szeptów” rozgrywa się w starym angielskim domu, którego
właściciel (Herbert Russell emerytowany naczelnik więzienia) zostaje
zamordowany. Niedługo potem Rob, Grace i Martin wraz z krewnymi przybywają do
posiadłości, aby dowiedzieć się więcej o ostatniej woli i testamencie ich ojca.
Niektórzy z nich liczą na pokaźny majątek, inni chcą zapomnieć o bolesnych
wspomnieniach z dzieciństwa. Niestety pierwszego dnia ich pobytu w majątku
dochodzi do niewytłumaczalne zdarzenia. Syn Roba, Timmy, znika nagle w
niewyjaśnionych okolicznościach. Do poszukiwań przyłączają się rodzice, lokalne
służby i mieszkańcy. Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy
okazuje się, nocą w domu mają miejsce niewytłumaczalne zjawiska: znikają
przedmioty, z korytarza słychać dziwne szepty, a niektórzy mieszkańcy doznają
fizycznych ataków ze strony niewidzialnych zjaw.
„Dom stu szeptów” to
przykład powieści łączącej elementy horroru, kryminału i komedii. Książka
napisana jest w sposób bardzo lekki, akcja rozwija się dość szybko. Niemal w
każdym rozdziale autor umieścił wskazówkę, która pomaga czytelnikowi, odkryć
prawdę, którą skrywa Allhallows Hall. Pojawiające się w książce elementy
egzorcyzmów, dawnych ludowych przesądów oraz demonów wprowadzają nutkę grozy do
całej historii. Najciekawszym dla mnie elementem książki było zakończenie,
które wbrew pozorom nie było pełne grozy, lecz absurdalne i komiczne. Tylko
Graham Masterton mógł coś takiego wymyślić. Dzięki temu zabiegowi historia
stała się oryginalna, a nie szablonowa, jak to zwykle bywa z powieściami o
nawiedzonych domach.
Jedynym elementem
książki, który nie przypadł mi do gustu, są bohaterowie. Rodzice i krewni
zaginionego chłopca, poprzez swoje zachowanie dawali świadectwo, jakby
nieszczególnie przejmowali się losem dziecka (pili, imprezowali, ćpali i się
„przytulali”). Sprawiało to, iż główny watek powieści tracił dużo na znaczeniu.
W książce nie zostało również wyjaśnione, dlaczego Herbert Russell zdecydował
się zapisać w spadku dom właśnie Timmiemu. Zastanawiam się, czy autor po prostu
zapomniał tego zrobić lub ten element został z książki usunięty.
Niemniej jednak lektura „Domu stu szeptów” autorstwa Grahama Masterton dostarczyła mi bardzo dużo rozrywki i przypomniał mi, dlaczego lata temu zaczytywałem się w jego książkach. Szczerze i gorąco polecam te i inne jego książki wszystkim fanom literatury grozy.
Moim zdaniem brzmi ciekawie. Chętnie sięgnę, tym bardziej, że do tej pory nie czytałam książek Grahama Mastertona. Wszystko jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuń