Clive Barker, Księgi Krwi, Tom I-III, recenzja

Clive Barker, Księgi krwi, Tom I-III, recenzja

Autor: Clive Barker

Tytuł: Księgi Krwi (tom I-III)

Wydawnictwo: Mag

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 551

Moja ocena: 7/10


Z początkiem tego roku rozpocząłem lekturę jednego z najgłośniejszych zbiorów opowiadań grozy – „Ksiąg Krwi I-III” Clive’a Barkera. Postanowiłem rozłożyć sobie lekturę w czasie: pomiędzy kolejnymi książkami czytałem po jednym opowiadaniu ze zbioru, aby nie przesycić się intensywnością i ciężarem tego typu literatury. Zabieg ten pozwolił mi przyjrzeć się każdej historii z osobna i porównać je między sobą. Pierwszy tom zrobił na mnie największe wrażenie – mroczny, brutalny i wręcz hipnotyzujący. Drugi okazał się nierówny – połowa opowiadań wybitna, połowa przeciętna. Trzeci natomiast wypadł dużo słabiej.

Barker proponuje literaturę grozy w formie ekstremalnej: to horrory w stylu gore, przesycone makabrą, cielesnością, deformacją i obrazami budzącymi autentyczny dyskomfort. Jednocześnie każde z opowiadań jest inne – autor za każdym razem wymyśla nowy koncept, który zaskakuje i nie pozwala przejść obok obojętnie.

Na całość składa się siedemnaście opowiadań podzielonych na trzy księgi.

Księga I
Krwawa Księga – młody oszust udający medium staje się ofiarą zemsty duchów, które wypisują na jego ciele wszystkie swoje mroczne historie.
Nocny pociąg z mięsem – pewien mężczyzna odkrywa w nowojorskim metrze istnienie istot karmiących się ludzkim mięsem.
Papla i Jack – demon zostaje wysłany, by dręczyć zwyczajnego mężczyznę, ale ich starcie przybiera zaskakująco komediowo-makabryczny obrót. Moim zdaniem najlepsze opowiadanie z całego zbioru.
Blues świńskiej krwi – były policjant odkrywa w poprawczaku diabelską obecność powiązaną ze świnią karmioną ludzkim mięsem. Znakomite, mroczne i wkręcające opowiadanie.
Sex, śmierć i światło gwiazd – trupia trupa aktorska powraca, by zagrać w spektaklu i ośmieszyć żywych.
Miasta wśród wzgórz – para turystów natrafia na społeczności, które w rytualnej walce formują gigantyczne istoty z ludzkich ciał.

Księga II
Lęk – student filozofii przeprowadza na znajomych eksperymenty konfrontujące ich z największymi lękami. Zdrowo pokręcona historia o pewnym psychopacie.
Piekielne zawody – bieg uliczny w Londynie staje się starciem dobra ze złem.
Jacqueline Ess: jej wola i testament – kobieta odkrywa zdolność kształtowania ciał innych ludzi, co prowadzi do serii makabrycznych zdarzeń. Mocno pokręcona i sugestywna historia.
Skóry ojców – ojciec i syn na pustyni stają wobec pradawnych istot powracających po swoje potomstwo.
Nowe zabójstwo przy Rue Morgue – opowieść o zagadkowym morderstwie młodej prostytutki i jej tajemniczym adoratorze.

Księga III
Syn Celluloidu – w ciele przestępcy rozrasta się nowotwór, który przeistacza się w istotę żerującą na emocjach widzów w kinie.
Trupiogłowy Król – uwolniony spod ziemi starożytny potwór rozpoczyna krwawe żniwo.
Spowiedź całunu (króla pornografii) – dusza zamordowanego księgowego zostaje uwięziona w całunie.
Kozły ofiarne – rozbitkowie trafiają na wyspę będącą masowym grobem, gdzie zmarli domagają się pamięci.
Lidzkie szczątki – młody żigolak poznaje tajemniczego kolekcjonera starożytnych rzeźb, z których jedna zaczyna przejmować jego życie.

„Księgi Krwi” Clive’a Barkera to zbiór, który w pełni zasłużenie zyskał status kultowego. Pierwsza księga to absolutna rewelacja. Druga prezentuje się nierówno, a trzecia – choć wciąż intrygująca – nie dorównuje poprzednim. Całość to bezdyskusyjny klasyk literatury grozy, wciąż robiący ogromne wrażenie.

Arthur C. Clark, Spotkanie z Ramą, recenzja

 

Arthur C. Clark, Spotkanie z Ramą, recenzja

Autor: Arthur C. Clark

Tytuł: Spotkanie z Ramą

Cykl: Rama (tom I)

Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis

Rok wydania: 2023

Liczba stron: 280

Moja ocena: 3/10


Arthur C. Clarke to jedno z najważniejszych nazwisk literatury science fiction XX wieku, a jego Spotkanie z Ramą uznawane jest za jedno z arcydzieł gatunku. Książka zdobyła niemal wszystkie prestiżowe nagrody, jakie można sobie wyobrazić: Hugo, Nebulę, Locusa, BSFA, Campbella, Jupitera. Trudno więc podejść do niej bez wysokich oczekiwań.

W naszym układzie słonecznym pojawia się obiekt o regularnym kształcie i gigantycznych rozmiarach pojawia się w Układzie Słonecznym. Szybko okazuje się, że to nie asteroida, lecz statek obcej cywilizacji, nazwany Rama (wybrano nazwę związaną z egipskim bóstwem, gdyż wyczerpano nazwy pochodzące z greckiej bądź rzymskiej mitologii). Na jego pokład dostaje się załoga statku Śmiałek, której zadaniem jest zbadanie konstrukcji i ustalenie, czy stanowi zagrożenie dla Ziemi. Pomysł – przynajmniej na poziomie ogólnym – jest intrygujący. Niestety, jego literacka realizacja pozbawiona została emocji. Narracja Clarke’a jest chłodna, techniczna, niemal zupełnie wyzuta z dramaturgii. W momentach, które powinny budzić fascynację, niepokój czy poczucie kontaktu z czymś niepojętym, autor pozostaje beznamiętny. Zamiast budowania atmosfery tajemnicy – suchy raport z obserwacji.

Jednym z najsłabszych elementów powieści są postacie. Komandor Norton i jego załoga to bohaterowie pozbawieni głębi, wyraziście zarysowanych cech czy relacji między sobą. Trudno zapamiętać ich imiona, nie mówiąc już o zaangażowaniu się w ich losy. Clarke długo buduje napięcie wokół zagadki Ramy – jednak oczekiwana kulminacja nigdy nie nadchodzi. Finał pozostawia poczucie niedosytu. Na tle pozostałych elementów jedynym wyraźnym atutem książki pozostaje kontekst przyszłości: zmiany społeczne i polityczne na Ziemi, kolonizacja innych planet, nowe normy dotyczące życia rodzinnego czy tak odważne idee jak osuszenie Morza Śródziemnego.

Spotkanie z Ramą to powieść o ogromnym potencjale, który nie został wykorzystany. Mimo licznych nagród i statusu klasyka, jest to książka adresowana głównie do najbardziej cierpliwych miłośników hard science fiction. Pozostali czytelnicy mogą poczuć się zawiedzeni.

Robert Marasco, Całopalenie, recenzja

Robert Marasco, Całopalenie, recenzja

Autor: Robert Marasco

Tytuł: Całopalenie

Wydawnictwo: Vesper

Rok wydania: 2020

Liczba stron: 320

Moja ocena: 6/10

Zapowiedzi wokół „Całopalenia” były naprawdę imponujące. Klasyk grozy z lat siedemdziesiątych, wspominany jednym tchem obok „Dziecka Rosemary” czy „Egzorcysty”, po raz pierwszy ukazał się w Polsce w 2020 roku nakładem Wydawnictwa Vesper. Książka została dodatkowo pięknie oprawiona w klimatyczną szatę graficzną autorstwa Macieja Kamudy, a całość dopełnia posłowie Grady’ego Hendrixa, znawcy literatury grozy. Wszystko to sprawiało, że liczyłem na powieść, która mnie porwie i przyprawi o dreszcz niepokoju.

Niestety, mimo wysokich oczekiwań, lektura okazała się dla mnie rozczarowaniem – zamiast mrożącego krew w żyłach horroru otrzymałem historię zbyt przegadaną i mało przerażającą.

Na początku fabuła wydawała się obiecująca. Ben i Marian Rolfe, zmęczeni mieszkaniem w małym wynajmowanym mieszkaniu na Brooklynie, decydują się na wynajem luksusowej rezydencji na północy stanu. Cena jest niezwykle kusząca – 900 dolarów za ponad dwa miesiące – ale okazja ma swoją cenę. W odległym skrzydle domu mieszka starsza pani Allardyce, której lokatorzy muszą codziennie dostarczać posiłki, choć nikt nigdy jej nie widuje. Z biegiem czasu dom zaczyna ujawniać swoją mroczną naturę, a atmosfera gęstnieje. Pytanie, co naprawdę kryje się za drzwiami prowadzącymi do pokoju starszej kobiety, staje się coraz bardziej dręczące.

Niestety, to napięcie rozwija się bardzo powoli. Lektura momentami nużyła mnie przez nadmiar dialogów i przegadanych scen. Marian od początku nie zyskała mojej sympatii, a jej przemiana pod wpływem domu – wstrząsająca i trudna do zaakceptowania – pozostawiła mnie z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. Brakowało mi również rozwinięcia postaci Bena, którego zmagania z wypaleniem zawodowym mogły nadać historii dodatkowej głębi.

„Całopalenie” niewątpliwie zasługuje na uwagę jako powieść ważna dla historii literatury grozyprekursorska wobec motywu nawiedzonego domu, a zarazem mocno osadzona w realiach społecznych USA lat siedemdziesiątych. Robert Marasco pokazuje różnice klasowe, zestawiając luksus bogatych posiadłości z ciasnotą wynajmowanych mieszkań. Widać tu pewne podobieństwa do „Lśnienia” Stephena Kinga – jednak w przeciwieństwie do powieści Kinga, „Całopalenie” nie potrafiło mnie przestraszyć ani porwać swoją historią.

Podsumowując, książka miała ogromny potencjał, by stać się niezapomnianym klasykiem horroru, jednak jej powolne tempo, brak klarownego finału i mało sugestywna groza sprawiły, że pozostał niedosyt. To lektura, która może zainteresować miłośników historii literatury grozy, ale niekoniecznie tych, którzy szukają mocnych emocji i szybkiej akcji.

 


Las, który nie oddaje – Anna Musiałowicz, Kuklany las, recenzja

Anna Musiałowicz, Kuklany las, recenzja
 

Autor: Anna Musiałowicz

Tytuł: Kuklany las

Wydawnictwo: Stara szkoła

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 170

Moja ocena 8/10

Z twórczością Anny Musiałowicz zetknąłem się po raz pierwszy przy okazji lektury opowiadania zamieszczonego w antologii W cieniu Bangor. Już wtedy zwróciłem uwagę na sposób, w jaki autorka potrafi łączyć subtelną grozę z emocjonalną głębią. Kuklany las to moje drugie spotkanie z jej prozą, ale z pewnością nie ostatnie – na półce czeka już najnowsza powieść Pamiętam tylko ogień oraz zbiór Taboo. Antologia horroru erotycznego, gdzie również znalazł się jej tekst.

Kuklany las to niedługa, lecz bardzo intensywna historia, w której codzienność płynnie przechodzi w coś głęboko niepokojącego. Punkt wyjścia jest prosty: młoda matka zaczyna podejrzewać, że jej kilkuletni syn po spacerze z ojcem… już nie jest tym samym dzieckiem. W tle pojawia się chatka na skraju lasu i dwie kobiety – stara, sparaliżowana matka i jej niepełnosprawna córka. Nic nie jest tu podane wprost, ale wszystko zdaje się krzyczeć, że coś jest nie tak.

Autorka unika dosłowności, stawiając na niedopowiedzenia. Groza rodzi się z nieokreślonego lęku i gęstej atmosfery. Styl Musiałowicz zasługuje na uwagę – jest oszczędny, ale pełen nastroju, prosty, a jednocześnie poetycki i niepokojący. Jednym zdaniem potrafi oddać emocje i budować napięcie. Choć narracja czasem bywa niejasna, a perspektywy się mieszają, odbieram to jako świadomy zabieg, nie wadę.

Kuklany las to nie tylko opowieść grozy. To także historia o macierzyństwie, bezsilności, chorobie i utracie. To literatura, która zostawia ślad. A zakończenie – niepokojące, otwarte, pełne niedopowiedzeń – sprawia, że długo nie można przestać o niej myśleć.